„Solidarność”: próba ogniowa dla trockistów
Broszura opublikowana przez Tendencję Bolszewicką w 1988
Tłumaczenie z: http://bolshevik.org/Pamphlets/Solidarnosc/solidarnosc.html
Spis treści
I. Polska 1981 r.: klucz dla trockistowskiego przegrupowania
II. Odrobina polskiej historii
III. Geneza „Solidarności”
IV. Zjazd 1981 r.: „Solidarność” przekracza Rubikon
V. Marksizm i „ruchy masowe”
VI. Ku przepaści
VII. Rewolucja czy kontrrewolucja?
Załącznik: Program „Solidarności” z 1981*
*- program „Solidarności” cytowany jest za:
http://ofop.eu/sites/ofop.eu/files/biblioteka-pliki/f1_83-124.pdf
(dostęp: 17.08.18)
Polska 1981: klucz dla trockistowskiego przegrupowania
„Jest jasnym że nie może być mowy o budowaniu nowej Międzynarodówki przez organizacje które mają dogłębnie odmienne i nawet przeciwne sobie podstawy pryncypiów.”- Lew Trocki, 31 sierpnia 1933 [1]
W decydującej konfrontacji grudnia 1981 między polskim reżimem stalinowskim a „Solidarnością”, międzynarodowa tendencja Spartakusowska (mSt) była praktycznie samotna wśród rzekomo trockistowskich organizacji w trzymaniu strony Jaruzelskiego i rządu polskiego. Reszta- od Zjednoczonego Sekretariatu Ernesta Mandela po Międzynarodowy Komitet Gerry’ego Healy’ego i po Socjalistyczną Partię Robotniczą pod przewodnictwem Jacka Barnesa- ustawiła się, z różnymi stopniami entuzjazmu, za Lechem Wałęsą i „Solidarnością”.
Sprzeciwiając się Wałęsie i spółce, spartakusowcy skłaniali się miejscami do zastępowania wnikliwej analizy wulgarnym sloganotwórstwem. Jeszcze gorsze było prostalinowskie odchylenie widoczne w cynicznym wewnętrznym stanowisku mSt mówiącym o jej chęci „wzięcia odpowiedzialności z góry za wszelkie idiotyzmy i zbrodnie” jakich radzieckie siły interwencyjne w Polsce mogłyby się dopuścić. Mimo tych błędów, które wynikły z procesu mocno już zaawansowanej wewnętrznej politycznej degeneracji, i pomimo faktu że od tego momentu zerwaliśmy zupełnie z robertsonowcami [James Robertson- przywódca Ligi Spartakusowskiej- przyp. tłum.], uznajemy że mSt stała po właściwej stronie polskich barykad w 1981.
Te barykady nadal stanowią krytycznie ważną linię demarkacyjną między socjaldemokracją a centryzmem z jednej strony, i prawdziwym trockizmem z drugiej. Zgoda w tej kwestii pozostaje sine qua non trockistowskiego przegrupowania w tym okresie.
Z naszego doświadczenia wnioskujemy, że „trockistowskimi” trębaczami „Solidarności” nie kieruje ani jeden spójny argument. Jednak z melanżu sprzecznych wyjaśnień wyłania się kilka odmiennych motywów. Wielu przyzna że przywództwo i ideologia „Solidarności” były reakcyjne. Przeciwko temu jednak apologeci „Solidarności” wskazują, że narodziła się jako ruch robotniczy, wykorzystywała tradycyjne metody proletariackiej walki klasowej, i miała poparcie przytłaczającej większości klasy robotniczej Polski. Czy to nie obiektywny charakter klasowy ruchu- pytają apologeci- jest ostatecznym kryterium zgodnie z którym marksiści muszą go oceniać, niezależnie od jego ideologicznych form?My twierdzimy, że nie.
O ile klasowy skład ruchu społecznego jest ważny w politycznym określeniu jego charakteru, nie wystarczy on w każdym przypadku. Trockistowska taktyka wobec związków zawodowych opiera się na założeniu że te drugie są narzędziami, nieważne jak niewystarczającymi, za pomocą którym robotnicy walczą o poprawę swojego bytu ekonomicznego w społeczeństwie kapitalistycznym. Normalną metodą prowadzenia tej walki jest wycofanie swojej siły roboczej- strajkowanie. Ogólnie rzecz biorąc awangarda marksistowska popiera strajki. Ale czy ktokolwiek by zaprzeczył, że w pewnych okolicznościach strajki mogą być reakcyjne? Przykładem który przychodzi na myśl jest strajk Rady Robotników Ulster z 1974. Celem tego poszczególnego strajku było zachowanie protestanckiego panowania w Irlandii Północnej i dlatego należało się mu sprzeciwić.
Jest wiele wyobrażalnych sytuacji historycznych w których bezpośrednie nastroje i cele klasy robotniczej stają w sprzeczności z jej długoterminowymi interesami. Kryzys polski z 1981 stanowi taki wypadek. Państwowa własność środków produkcji, która cechuje zdeformowane państwa robotnicze, stanowi historyczną zdobycz dla klasy robotniczej, zdobycz której trzeba bronić przed wszystkimi dążeniami do restauracji kapitalizmu. Do września 1981 „Solidarność”, w swojej ideologii, międzynarodowych koneksjach i programie politycznym, wyraźnie stała się ruchem mającym na celu przywrócenie kapitalistycznej własności w Polsce. Kryzys państwa polskiego z grudnia 1981 mógł zostać rozwiązany tylko przez dojście „Solidarności” do władzy lub do jej stłumienia. Jak bolesne by nie było zająć stronę stalinowskich pasożytów przeciwko większości polskiej klasy robotniczej, nieprzyjemną prawdą jest to że staliniści, w grudniu 1981, byli jedyną siłą w polskim społeczeństwie która stała na drodze ku restauracji kapitalizmu.
Trockizm a defensizm radziecki
Dla trockistów, „Solidarność” może być zanalizowana tylko w ramach naszego stanowiska w „kwestii rosyjskiej” i jego programowych implikacji. Marksiści określają naturę klasową danego państwa poprzez jego treść społeczną, to jest przez charakter stosunków własnościowych jakich broni- nie przez jego formy polityczne. Trocki zauważył w 1939:
„Chociaż ekonomika nie określa polityki ani bezpośrednio ani natychmiastowy, lecz tylko w ostatnim rozrachunku, tym niemniej jednak ekonomika określa politykę. Marksiści przyznają dokładnie to w przeciwieństwie do burżuazyjnych profesorów i ich uczniów. Analizując i odsłaniając rosnącą polityczną niezależność biurokracji od proletariatu nigdy nie straciliśmy z oczu obiektywnych granic społecznych tej „niezależności”; mianowicie, znacjonalizowanej własności uzupełnionej przez monopol na handel zagraniczny.” [2]
Państwo utworzone przez rewolucję bolszewicką było pierwszym na świecie które skolektywizowało środki produkcji i ustanowiło monopol handlu zagranicznego. Te historyczne dokonania pozostają dziś w ZSRR, i zostały powtórzone od czasu II wojny światowej przez zdeformowane rewolucje społeczne które zlikwidowały kapitalizm w Europie Wschodniej, Chinach, na Kubie i w Indochinach.
Stłumienie kapitalistycznego rynku jako regulatora działalności gospodarczej dogłębnie przemienia każde społeczeństwo. Ustanowienie gospodarki planowej- nawet gdy dokonane z góry stalinowskim dekretem- stanowi ważny postęp dla klasy robotniczej. Stalinowskie reżimy zwykle próbują skonsolidować i uprawomocnić swoje rządy przez polepszenie warunków życia dla robotników. W Europie Wschodniej oznaczało to pełne zatrudnienie, stabilne (i często dotowane) ceny żywności, gwarantowaną opiekę lekarską, tani transport i mieszkania, i ogólne polepszenie w standardzie życia (i mobilności społecznej) ludności pracującej. Robotnicy w tych społeczeństwach naturalnie przypisują pozytywną wartość takim zdobyczom społecznym i skłaniali się ku sprzeciwowi wobec wszelkich prób ich erodowania.
Lecz tym zdobyczom społecznym zagraża absolutny monopol na życie polityczne którego zazdrośnie strzeże stalinowska kasta rządząca. W społeczeństwie w którym wszelki aspekt życia gospodarczego jest kierowany politycznie- od ustanowienia stopy płac i godzin pracy po ceny towarów- masa ludności nie ma skutecznych środków wpływu na wszelkie decyzje. By chronić swoje chwiejne rządy, biurokraci muszą zdławić wszelki przejaw niezależnego życia politycznego- a nawet kulturalnego. Kaftan bezpieczeństwa nałożony na kreatywny potencjał ludności alienuje wielu najlepszych i najbystrzejszych i, w słowach Trockiego, tworzy społeczeństwo naznaczone „szarą etykietką obojętności”.
Rolą trockistowskich organizacji w zdeformowanych i zdegenerowanych państwach robotniczych jest zmobilizowanie proletariatu przeciwko biurokracji w rewolucji politycznej celem zdruzgotania stalinowskiego aparatu i ustanowienia bezpośrednich rządów robotników. Warunkiem wstępnym dla przewodzenia proletariatowi i jego sojusznikom w rewolucji politycznej jest najbardziej nieprzejednana obrona istniejących zdobyczy. Jak zauważył Trocki w kwietniu 1940: „Jest obowiązkiem rewolucjonistów bronić wszelkiej zdobyczy klasy robotniczej nawet choć może być ona zniekształcona pod naciskiem wrogich sił. Ci którzy nie mogą obronić starych pozycji nigdy nie zdobędą nowych.” [3]
W związku z tym ważnym jest przypomnienie dokonanej przez Trockiego analizy sprzecznej roli aparatu stalinowskiego w zdegenerowanych/zdeformowanych państwach robotniczych. W 1933 Trocki napisał że aparat stalinowski:
„(…) pełni podwójną rolę: dziś, gdy nie ma już przywództwa marksistowskiego, i na razie nie ma żadnego na horyzoncie, broni ona dyktatury proletariackiej swoimi metodami: lecz te metody są takie, że ułatwiają zwycięstwo wroga jutro. Komukolwiek nie udało się zrozumieć tej podwójnej roli stalinizmu w ZSRR ten nie zrozumiał nic.” [4]
W miejsce dialektycznego rozumienia stalinowskiej biurokracji Trockiego, ci „trockiści” którzy stanęliby po stronie klerykalnego, prokapitalistycznego przywództwa Wałęsy przeciwko stalinowskiemu aparatowi policyjnemu w grudniu 1981 wysuwają twierdzenie, że „stalinizm jest na wskroś kontrrewolucyjny”. To błędne sformułowanie (pierwotnie wysunięte przez większość amerykańskiej Socjalistycznej Partii Robotniczej przeciwko likwidatorskiej opozycji Cochran-Clarke w latach 1952-53) przyćmiewa fakt, że pomimo antyrobotniczej i kontrrewolucyjnej polityki na ogół realizowanej przez stalinowskie biurokracje, okresowo są one zmuszone do podjęcia działań mających na celu obronę systemu upaństwowionej własności z których te biorą swoje przywileje.
Jak wyglądałaby kontrrewolucja?
Lenin zauważył że, z punktu widzenia zachowania władzy bolszewickiej, armie białogwardyjskie były o wiele mniej groźne niż tanie towary jakie te przynosiły w swoich taborach. Bolszewicy ustanowili monopol państwowy w handlu zagranicznym by ochronić państwo robotnicze przed byciem podkopanym przez wyższą produktywność pracy świata kapitalistycznego. Wyłomy w tym monopolu stanowią prawdziwe zagrożenie dla dalszego istnienia robotniczych form własności.
W Związku Radzieckim za Nowej Polityki Ekonomicznej (NEP) lat 20. miał miejsce także rozwój wewnętrznych tendencji restauracyjnych, uosobionych przez kułaka i „nepmana”. Główną przewagą centrystowskiego stalinowskiego reżimu biurokratycznego w stosunku do kułaków była stosunkowa atomizacja polityczna tych drugich. Ale byłoby błędem wyobrażać sobie, że kontrrewolucja społeczna w Europie Wschodniej wymagałaby koniecznie spójnej organizacji „awangardowej”. Przytłaczająca przewaga gospodarcza Zachodu zapewniłaby imperialistyczną penetrację w razie upadku czy zniszczenia aparatów państwowych które broniły znacjonalizowanej własności.
Trocki i inni marksiści często przeciwstawiali sobie rozwój rewolucji proletariackich i burżuazyjnych. Klasa kapitalistyczna rozwijała materialne i kulturalne warunki dla swojego panowania w porach społeczeństwa feudalnego. Zdobycie władzy politycznej było ostatnim aktem rewolucji burżuazyjnej. Proletariat, klasa która w kapitalizmie jest wywłaszczona i wyzyskiwana, nie może rozwinąć swojego sposobu stosunków produkcyjnych wewnątrz społeczeństwa burżuazyjnego właśnie dlatego ponieważ własność proletariacka zasadza się na całkowitym wywłaszczeniu burżuazji i kolektywizacji środków produkcji.
Zanim może wywłaszczyć burżuazję ekonomicznie klasa robotnicza musi najpierw ustanowić swoje panowanie polityczne. Gospodarka planowa- charakterystyczna cecha ekonomiczna klasy robotniczej- wymaga kolektywizacji zatomizowanych majątków poszczególnych burżuazyjych właścicieli. Wywłaszczenie kluczowych sektorów kapitalistycznej gospodarki ma miejsce w stosunkowo skompresowanych ramach czasowych- jako że burżuazja nie dąży do współpracy przy rozwiązaniu jej samej. Jest bardzo prawdopodobne, że cofnięcie własności państwowej do własności prywatnej byłoby o wiele bardziej przeciągniętym procesem:
„W pierwszych miesiącach władzy radzieckiej proletariat rządził na bazie gospodarki burżuazyjnej (…) Jeśli burżuazyjna kontrrewolucja zwycięży w ZSRR, nowy rząd przez długi okres musiałby się opierać na upaństwowionej gospodarce. Ale co oznacza ten typ tymczasowego konfliktu między gospodarką a państwem? Oznacza on rewolucję bądź kontrrewolucję.” [5]
Ponad czterdzieści lat przed powstaniem „Solidarności” Trocki przewidział przebieg kapitalistycznej restauracji w gospodarce planowej w następstwie zwycięskiego przejęcia władzy przez kontrrewolucyjne kierownictwo:
„Naczelnym zadaniem nowej władzy byłoby przywrócenie prywatnej własności w środkach produkcji. Po pierwsze, byłoby konieczne stworzyć warunki dla rozwoju silnych farmerów ze słabych kołchozów, i dla przekształcenia silnych kołchozów w spółdzielnie wytwórców typu burżuazyjnego- w rolne spółki akcyjne. W sferze przemysłu denacjonalizacja zaczęłaby się od przemysłu lekkiego i wytwarzającego żywność. Zasada planowania byłaby zamieniona na czas okresu przejściowego w szereg kompromisów między władzą państwową a pojedynczymi „korporacjami”- potencjalnymi właścicielami, to znaczy, wśród radzieckich kapitanów przemysłu, emigracyjnych byłych właścicieli i zagranicznych kapitalistów. Niezależnie od tego że radziecka biurokracja zaszła daleko w przygotowaniu burżuazyjnej restauracji, nowy reżim musiałby wprowadzić w kwestii form własności i metod przemysłu nie reformę, lecz rewolucję społeczną.” [6]
Oprócz przywrócenia kapitalistycznych stosunków w rolnictwie (już dalece zaawansowanego w Polsce), drobnej produkcji towarowej i handlu detalicznym, „demokratyczny” rząd restauracji kapitalistycznej dążyłby także do wzmocnienia więzów z kapitalistycznym rynkiem światowym. Wszystkie te środki zostały zaproponowane jako kluczowe kroki w utworzeniu „nowej struktury gospodarczej” nakreślonym w programie „Solidarności” z 1981.
II. Odrobina polskiej historii
W Polsce „kwestia rosyjska” jest dosłownie związana z kwestią narodową. Polska jako państwo narodowe- uciskane, dzielone i czasem wchłaniane- walczyła o niezależny byt państwowy od niemal tysiąca lat. Polski nacjonalizm, zawile spleciony z Kościołem Rzymskokatolickim był skierowany przeciwko Rosjanom przez dobry kawał tego tysiąclecia. Sentymenty antyrosyjskie, antyradzieckie i antykomunistyczne, które są powszechne w Polsce, były wyraźnie odzwierciedlone w programie i działalności przywództwa „Solidarności”. Ironia jest w tym taka, że, gdyby kapitalistyczni restauratorzy „Solidarności” zdołali zebrać masy pod sztandarem polskiej „niepodległości” w zwycięskiej konfrontacji ze stalinistami, skutkiem byłaby przemiana Polski w nędzną półkolonię zachodniego kapitału finansowego.
W następstwie I wojny światowej i rewolucji bolszewickiej, Polska pojawiła się ponownie na mapie Europie jako niezależna władza państwowa po raz pierwszy od ponad wieku. Wraz z porażką Armii Czerwonej u bram Warszawy w sierpniu 1920 Polska, pod przywództwem marszałka Piłsudskiego, zdołała zaanektować znaczny kawałek nieruchomości w część Ukrainy, Białorusi i Litwy. Stalin na krótko odzyskał to terytorium (i nieco więcej) wskutek paktu Hitler-Stalin. Hitler następnie wchłonął zupełnie Polskę jako „zdobycz wojenną” w toku swojego feralnego pędu na wschód. Pod koniec wojny, gdy armia radziecka odparła nazistów, Stalin poważnie brał pod uwagę wchłonięcie Polski jak siedemnastej „socjalistycznej republiki rad”. Tylko szansa zawarcia układu ze światowym imperializmem w Jałcie przekonała go by pozwolić na ponowne pojawienie się odrębnego państwa narodowego. Lecz Polska z 1945 roku była o 22 procent mniejsza niż Polska z 1939. To, wraz z nieporadnym rosyjskim nacjonalizmem zwierzchników z Kremla, zagwarantowało przetrwanie narodowej wrogości do Sowietów, która w końcu rozkwitła jako kult Piłsudskiego w szczytowym momencie „Solidarności”.
Fizyczne położenie Polski i bliskość ZSRR jest faktem często przeoczanym przez tych samozwańczych radziecko-defensistowskich „trockistów” którzy szukaliby wymówki wyraźnie proimperialistyczne zakusy kierownictwa „Solidarności”. Polska to nie Finlandia. W realnym świecie, Polska ma ogromne znaczenie strategiczne w obronie ZSRR i zachowaniu skolektywizowanej własności w Europie Wschodniej. Była to główna droga lądowa użyta dla inwazji na Rosję zarówno przez Napoleona jak i Hitlera. Jeśli czołgi NATO pewnego dnia wyruszą by „wycofać komunizm” z ZSRR, też przyjdą poprzez Polskę. Gdyby Polska miała opuścić Układ Warszawski, NRD- główny sojusznik wojskowy Sowietów- byłoby odizolowane. Wszystkie prosocjalistyczne, antystalinowskie elementy w Polsce muszą odpowiedzieć na to pytanie wprost. Muszą powiedzieć: „Robotnicy rosyjscy! Jesteśmy waszymi braćmi- również jesteśmy komunistami! Walczymy z wrogiem naszym i waszym: partyjnymi biurokratami! Przyjdźcie nam z pomocą!” Taki apel nie został nigdy poczyniony przez żaden element w „Solidarności”. Wałęsa i reszta klerykalnego przywództwa „Solidarności” wypatrywała zbawienia nie na wschodzie lecz na zachodzie.
Chłopstwo
W okresie bezpośrednio po wojnie Rosjanie, którzy mieli za sobą radziecką kolektywizację za Stalina, skłaniali się w Polsce ku natychmiastowej redystrybucji ziemi średnim i drobnym chłopom a potem gwałtownej kolektywizacji. Miały miejsce prowadzone bez przekonania próby przymusowej kolektywizacji (potem porzuconej) w okresie praktycznej wojny domowej między 1944 a 1947. Dziś więcej niż trzy czwarte ziemi uprawnej w Polsce jest w rękach drobnych chłopskich posiadaczy. Według spisu powszechnego z 1970 jakieś 57 procent prywatnych rolników posiadało mniej niż pięć hektarów. Ta warstwa jest często zwana „chłoporobotnikami” ponieważ jej dochód tylko częściowo pochodził z ziemi. Istnienie tej warstwy zapewnia stałe przenikanie się proletariatu i chłopstwa- czynnik który obrazowo pokazała obrona Solidarności Rolników Indywidualnych przez związek w 1981.
Jean-Yves Potel relacjonuje komentarz Wiesława Kęcika, „członka KOR odpowiedzialnego za sektor rolniczy” skierowany do francuskiego związkowca który jest zdumiony poparciem „Solidarności” dla chłopskich żądań indywidualnych tytułów własności do ziemi:
„Ziemia jest ich narzędziem. Ale rząd ma prawo przejąć każdy skrawek ziemi który leży odłogiem lub jest wystawiony na sprzedaż. Istnieje ciągła groźba „kolektywizacji”. Ponadto gdy chłop „źle uprawia swoją ziemię”, to mogą ją zabrać (…) Zażądać gwarancji indywidualnej własności jest, w pewnym sensie, zażądać gwarancji zatrudnienia i kontroli nad swoją pracą.” [7]
Kęcik dalej mówi, że chłopi „boją się że państwo przejmie ich ziemię. Więc wydają wszystkie swoje oszczędności. Te domy mają wszelkie wygody: centralne ogrzewanie, bieżącą wodę i toalety.” Niechęć chłopskiego posiadacza do inwestowania w mechanizację czy inne ulepszenia swoich gospodarstw znaczy w słowach Potela że: „Widać było raczej dekapitalizację prywatnego rolnictwa niż akumulację kapitału.” [8]
Daremne próby ugłaskania małorolnych, którzy stanowią bazę Kościoła Katolickiego i stanowią naturalny elektorat nurtów prokapitalistycznych, przyniosły dodatkową „korzyść” w postaci okaleczenia polskiego rolnictwa. Daniel Singer komentuje:
„Ekonomiczne wady tego systemu hybrydowego są oczywiste: z 30 procentami całkowitej siły roboczej nadal zatrudnionej w rolnictwie, Polska jest importerem netto żywności. Także i politycznie ten stan rzeczy jest poważną przeszkodą dla rządzących krajem. Planiści muszą uwzględniać reakcję chłopów jak i kaprysy natury. Kierownictwo partyjne musi liczyć się z faktem, że rządzi kraj w którym ponad jedna czwarta ludności to prywatni posiadacze.” [9]
Kościół
Gdy armia radziecka szła przez Europę Wschodnią w latach 1944-45, kraje przez nią wyzwalane były gospodarkami głównie rolnymi i opartymi na chłopach (za wyjątkiem Czechosłowacji). Nawet część Niemiec zajęta przez nich była głównie terytorium ziemskich junkrów ze wschodnich Prus. W każdym kraju staliniści, z których większość przyjechała w pociągu bagażowym armii radzieckiej, ostatecznie zabrali się za odtwarzanie politycznych i społecznych warunków ZSRR. Wiązało się to z programem forsownego uprzemysłowienia, przymusowej kolektywizacji rolnictwa i zduszenia wszelkich form sprzeciwu wobec nowych reżimów.
W „A History of the People’s Democracies” [„Historia demokracji ludowych”], Francois Fejto opisuje sytuację kościoła we wczesnych latach rządów stalinowskich:
„W momencie śmierci Stalina, większość przywódców Kościoła Katolickiego była w więzieniu (…) W Polsce kilku biskupów zostało aresztowanych w latach 1951-52, wbrew porozumieniu z 1950 między państwem a Kościołem, i jesienią 1953 prymas, abp Wyszyński, został umieszczony w areszcie domowym w klasztorze (…) Tysiące księży i opornych mnichów zostało uwięzionych lub internowanych w krajach wschodnich (…)
„Między 1945 a 1952 wszystkie demokracje ludowe zerwały stosunki dyplomatyczne z Watykanem, wydaliły nuncjuszy papieskich i potępiły istniejące konkordaty. Prasa katolicka została zredukowana do minimum. Tylko w Polsce edukacja religijna pozostała teoretycznie obowiązkowa, ale nawet i tam władze znalazły tysiąc jeden sposobów by obejść prawo.” [10]
Wrogość Moskwy do hierarchii duchownej była związana z nad wyraz antykomunistycznymi postawami Watykanu w poprzednim okresie. Pod okupacją nazistowską masa polskich duchownych wyrażała profaszystowskie sympatie:
„większość katolickiego duchowieństwa była mniej przychylna „Wiciom” (quasi-lewicowej organizacji młodzieży chłopskiej) niż faszystowskiej i antysemickiej sofisterii księży-posłów którzy dominowali w Sejmie. Dobrym przykładem był dobrze znany opat Trzeciak, który wykorzystywał katolicką gazetę codzienną „Mały Dziennik” by usprawiedliwiać rasistowską politykę Hitlera opierając się na papieskich encyklikach.” [11]
W ciągu 35 lat od przejęcia przez Sowietów Polski, Polska Zjednoczona Partia Robotnicza (PZPR) nigdy na poważnie nie rzuciła wyzwania panowaniu religijnej reakcji. Nawet w najgorszym okresie prześladowań Kościół nadal rósł i zdobywał wpływy. Niezdolny do zneutralizowania wpływów duchownych, w okresie post-stalinowskim reżim zmienił swój kurs. W 1956 Gomułka porzucił próby kolektywizacji rolnictwa i jednocześnie przywrócił nauczanie religii w szkołach i katolickich kapelanów w więzieniach i szpitalach. Zwrócił także cotygodniowy „Tygodnik Powszechny” (który został przejęty w 1953 za odmowę umieszczenia nekrologu Stalina na pierwszej stronie) pierwotnej redakcji. Stosunki kościół-państwo miały swoje przypływy i odpływy w ciągu ostatnich 30 lat, lecz na ogół staliniści ugłaskiwali Episkopat nieudanie usiłując usankcjonować swoje rządy.
Zakazując wszelkiej innej formy społecznego lub politycznego sprzeciwu, staliniści ustanowili moralny autorytet Kościoła w praktycznie wszystkich sektorach polskiego społeczeństwa. Antyklerykalne tradycje znacznych sektorów inteligencji i ruchu robotniczego z okresu przedwojennego zniknęły. Jeden z antykomunistów z zadowoleniem zauważył:
„w innych krajach rządzonych przez komunistów, gdzie Kościołowi brakowało dojścia do młodzieży czy, z powodów historycznych został odizolowanych od wielkich sektorów społeczeństwa, rosnący wstręt do komunizmu, jego zepsuciu, autorytaryzmu i, przede wszystkim, jego systematycznego kłamania, stopniowo przerodziła się w cyniczny konformizm lub rezygnację, po której następowało wewnętrzne wycofanie. W Polsce, ponieważ większość ludzi utożsamiała się z tradycyjnymi kościelnymi wartościami patriotyzmu i uczciwości, jego autorytet moralny wśród ludności wzrastał szybko.” [12]
„Autorytet” moralny zdobyty przez episkopat przełożył się na znaczącą czasową siłę przebicia poprzez „Solidarność”. Kościół Rzymskokatolicki w Polsce nie jest instytucją klasowo neutralną. Jest oddany zachowaniu kapitalistycznego porządku światowego na arenie międzynarodowej, zniszczeniu ateistycznego marksizmu i zachowaniu najświętszej ze wszystkich świętości- własności prywatnej. Są to fakty które nie znikną gdy zignoruje się msze w fabrykach, flagi papieskie, Matki Boskie i procesje religijne.
Były wewnątrz hierarchii różnice zdań co do tego, jak wykorzystać swoje wpływy. Kardynał Glemp, podążając tradycją kardynała Wyszyńskiego, był skupiony przede wszystkim na zwiększeniu jej kontroli nad edukacją i dostępem do środków masowego przekazu. W tym celu Kościół dążył do pozowania na mediatora między „Solidarnością” a reżimem, jednocześnie korzystając z każdej okazji do głoszenia wiary wśród miejskiej klasy robotniczej. Nowo zainstalowany polski papież miał bardziej interwencjonistyczne zapędy. Oliver MacDonald opisuje orientację Jana Pawła II:
„Dalece mniej zdenerwowany ruchem ludowym niż Wyszyński, papież był zainteresowany współpracą i hegemonizowaniem jego świeckich sił. W porównaniu z Wyszyńskim stonował tradycyjny polski nacjonalizm i zamiast tego zachęcał ruch do patrzenia na zachodnie państwa burżuazyjne jako na swój dom.” [13]
Polityczny wpływ antyrobotniczej hierarchii katolickiej dobitnie pokazała tryumfalna podróż papieża do Polski latem 1979- wydarzenie które powszechnie wiązano z wybuchem w Gdańsku następnego lata. W „The Road to Gdansk” [„Droga do Gdańska”] Daniel Singer dostarczył następującego opisu:
„Gdy polski papież, Jan Paweł II, odwiedził swoją ojczyznę w 1979, zbierając ogromne i entuzjastyczne tłumy, dominując na scenie politycznej, przemawiając niczym duchowy pan kraju, jego apoteozę można było interpretować jako ostrą krytykę w 35. roku jej istnienia. Jego tryumf był certyfikatem ideologicznego i politycznego bankructwa rzekomo komunistycznego reżimu. Osąd może się wydać surowy; w końcu Polska była pobożnym katolickim krajem także i przed wojną. Bezsprzecznie. Ale w tym czasie istniał także antyklerykalny trend wśród socjalistów, komunistów i postępowej inteligencji którzy wszyscy sprzeciwiali się kościłowi jako instytucji wspierającej obszarników, błogosławiącej kapitalistę, flirtującej z antysemityzmem i żyjącej w grzechu z Piłsudskim i jego pułkownikami. Potęga Kościoła opierała się wtedy na zacofaniu narodu trzymanego w mrokach i na wsparciu możnych. Nawet bezpośrednio po wojnie Kościół Katolicki nadal wyglądał i działał jak obrońca własności i przywileju przeciwko wszelkiej postępwej reformie. Następnie, jeśli mogę tak powiedzieć, reżimowi udało się nadać mu nowe dziewictwo.
„Zrobił to, krótko mówiąc, nie będąc zdolnym do dostarczenia alternatywy i plamiąc przez swój fałszywy i despotyczny reżim samo imię socjalizmu.” [14]
Tragedią polskiej klasy robotniczej jest to, że dekady stalinowskich represji politycznych, złamanych obietnic reform, ostentacyjnego skorumpowania i karygodnego złego zarządzania gospodarczego wpędziły miliony proletariuszy w ramiona klerykalno-nacjonalistycznej reakcji. Stalin miał zlekceważyć Watykan jako ważny czynnik w światowej polityce pytając jak wiele dywizji papież mógł wystawić. Być może największą zbrodnią polskiego stalinizmu jest to, że dostarczył papieżowi „dywizji”.
III. Geneza „Solidarności”
W Europie i Ameryce lata 70. przyniosły dramatyczne cofnięcie się radykalnej fali roku 1968. W Europie Zachodniej zdemoralizowana dawna Nowa Lewica znalazła dom w socjaldemokracjach, podczas gdy w Ameryce jej odpowiednicy wstąpili do Partii Demokratycznej. W obu przypadkach warstwy te ciążyły ku polityce biurokracji związkowej. Jednak w Polsce jedyną potężną niezależną od państwa instytucją społeczną był Kościół Katolicki.
Jan Kott, emigrant z opozycji roku 1968 który powrócił do Polski w 1979, zarejestrował reakcyjny dryf w przejściowej dekadzie:
„Trzy nazwiska były namiętnie podkreślane: Dmowski [przywódca prawicowej Narodowej Demokracji], Piłsudski i Daszyński [przywódca Polskiej Partii Socjalistycznej Piłsudskiego]. Przez jakiś czas po prostu nie mogłem pojąć co się stało. Przecierałem oczy. Co to przypominało? W której emigracji londyńskiej, w jakiej anachronistycznej Warszawie się znalazłem? Przed wojną… ale przed którą wojną, drugą? Nie, przed pierwszą!” [15]
Przykładem ewolucji krytyków reżimów w latach 70. stali się tacy ludzie jak Jacek Kuroń i Adam Michnik. Michnik, podobno „gorliwy marksista we wczesnej młodości” napisał książkę zatytułowaną, znacząco, „Kościół. Lewica. Dialog” opublikowaną w 1977 we Francji. Czesław Miłosz w przedmowie do zbioru esejów Michnika z 1985 roku opisuje tą książkę jako „decydujący zwrot w politycznym klimacie jego kraju” ponieważ Michnik proponował teraz sojusz między kościołem a decydentami w walce o „wolność”.
Do połowy lat 70. Kuroń także przebył całkiem spory dystans od ogólnie lewicowej krytyki stalinizmu wysuniętej w jego słynnym „Liście otwartym” z 1965 do PZPR. W owym czasie Kuroń, i jego współmyśliciel Karol Modzelewski wzywali do utworzenia milicji robotniczej jako wyłącznej władzy politycznej i ekonomicznej. Skarżyli się że „biurokratyczna i reakcyjna dyktatura faworyzuje tradycyjną prawicę polityczną” i ostrzegali przed „politycznie prawicowymi ugrupowaniami i nurtami przewodzonymi przez hierarchię kościelną, trzymającymi się starych frazesów reakcyjnej ideologii.” [16] Dzień po rozprowadzeniu „Listu otwartego” zostali aresztowani i oskarżeni o wzywanie do „obalenia przemocą” państwa. Gdy zostali skazani, Kuroń i Modzelewski wraz ze swoimi zwolennikami na sali sądowej zaśpiewali „Międzynarodówkę”.
Ale parę lat później Kuroń śpiewał inną piosnkę. Odkrył że „ruch katolicki walczy o przywrócenie wolności sumienia i ludzkiej godności.” Zaproponował, żeby Polska „dążyła do statusu podobnego do Finlandii: demokracji parlamentarnej z ograniczoną niezależnością na polu polityki zagranicznej tam gdzie bezpośrednio dotyka to interesów ZSRR.”[17] Ta fuzja burżuazyjnego „pluralizmu”, polskiego nacjonalizmu i męsko-szowinistycznego katolicyzmu miała stać się centralną osią programu „Solidarności”.
W 1976 Kuroń i Michnik założyli KOR (Komitet Obrony Robotników), socjaldemokratyczne ugrupowanie dysydenckich intelektualistów i działaczy politycznych. KOR zrodził się jako komitet obrony bojowników prześladowanych za sprzeciw wobec podwyżek cen w 1976. Wkrótce zaczął demaskować i nagłaśniać szeroki wachlarz biurokratycznych okrucieństw. Kolebką politycznego programu „Solidarność” były „latające uniwersytety” zorganizowane przez KOR, gdzie dysydenccy intelektualiści wykorzystywali kościoły jako sale szkolne do udzielania wykładów na tematy zakazane przez państwo. W Krakowie ówczesny arcybiskup Wojtyła (teraz papież Jan Paweł II) był entuzjastycznym zwolennikiem tego przedsięwzięcia.
Do 1979 sympatycy KOR zaczęli wydawać cotygodniową na poły podziemną gazetę, „Robotnik”, o szacowanym nakładzie dziesięciu do dwudziestu tysięcy. Kadry KOR miały odgrywać kluczowe role jako wpływowi doradcy w życiu „Solidarności”. Jeden młody gdański robotnik powiedział usłyszawszy Michnika: „Niektórzy z nas, włącznie ze mną, mieli wątpliwości co do intencji, środków i pochodzenia KOR. Teraz wiem że „Solidarność” wyszła z KOR. Oni powiedzieli to wcześniej, teraz to my to mówimy.” [18] Robotnica w wywiadzie z Alainem Touraine trafnie zhermetyzowała genezę „Solidarności”: „KOR dał nam do myślenia, papież dał nam odwagi.” [19]
Poparcie KOR dla demokracji parlamentarnej, tak jak jego poparcie dla zwiększonej „wolności” rynkowej, miało znaczny urok dla robotników poddanych trzem dekadom stalinowskiej represji politycznej i niekompetencji. Spotkała się także z pełną sympatii odpowiedzią z Białego Domu. Timothy Garton Ash wyjaśnia:
„Na początku roku 1977 najbardziej aktywni młodzi członkowie KOR zostali aresztowani, a materiały zebrane na potrzeby procesu. Potem, w lipcu 1977, wszystkim całkiem niespodziewanie uzyskali amnestię(…) Przed 1977 rokiem Gierek był już w rozpaczliwych tarapatach finansowych, podczas gdy „proces helsiński” szedł pełną parą a administracja Cartera poczyniła najwyraźniejsze „sprzężenie” pomiędzy komponentami ekonomicznymi i prawno-ludzkimi detente’y. Tego roku zarówno kanclerz Schmidt jak i prezydent Carter odwiedzili Warszawę. Na konferencji prasowej Carter głośno chwalił polski rejestr w prawach człowieka i tolerancji religijnej, w następnym oddechu ogłaszając kolejne 200 milionów dolarów amerykańskich kredytów. „Sprzężenie” nie mogło być bardziej wyraźne.” [20]
Ekonomiczna katastrofa Gierka
„Solidarność” przyszła na świat w kwietniu 1980 jako odpowiedź polskich robotników na głęboki kryzys gospodarczy wywołany przez stalinowski reżim. Do końca lat 70. stało się jasne, że usiłowania reżimu Gierka stworzenia napędzonego eksportem wzrostu poprzez oddanie gospodarki w hipotekę zachodnim bankom było kolo9salną porażką. Dochody z eksportu, które miały podnieść krajową konsumpcję i standardy życiowe, były zamiast tego wykorzystane do spłacania nagromadzonych długów.
Polska gospodarka kuśtykała od stalinowskiej polityki zjednywania chłopskich rolników. Mały rozmiar ich gospodarstw uczynił mechanizację niewykonalną. Jednocześnie niechęć małorolnych do reżimu oznaczała, że próby zachęcania ich do nabywania więcej ziemi i kupowania traktorów miały nieistotne rezultaty. Jedynym sposobem by ci drobnokapitalistyczni rolnicy mogli zostać nakłonieni by wytwarzać więcej było zwiększenie cen im płaconych. Ale to groziło konfrontacją z klasą robotniczą, która historycznie sprzeciwiała się podwyższonym cenom żywności. „Rozwiązaniem” biurokratów był wyszukany system dotacji państwowych który pochłaniał wciąż rosnącą część dostępnej nadwyżki społecznej. W ciągu lat 70. krajowa produkcja żywności stała w miejscu; ale dochody chłopów (i dotacje państwowe) nadal rosły. Do 1977, szacowano że dotacja liczyła 70 procent ceny detalicznej żywności w sklepach.
W 1980, po tym jak imperialistyczni finansiści w końcu przykręcili kurek z kredytem dla reżimu, Gierek był zmuszony podnieść ceny mięsa. To zdetonowało potężną falę oporu klasy robotniczej, tak jak poprzednie zapowiadane podwyżki cen w 1970 i 1976. Ale kryzys reżimu był o wiele poważniejszy w 1980 niż wcześniej. Tym razem masa robotników, w tym większość tych którzy należeli do PZPR- jakieś 10 procent proletariatu przemysłowego- straciła wiarę we wszystkie skrzydła rządzącej elity. Wcześniejsze zrywy nie stworzyły nowych struktur organizacyjnych, podczas gdy fala strajkowa sierpnia 1980, która błyskawicznie rozprzestrzeniła się z Gdańska po kraju, dała początek „Solidarności”, pierwszemu niezależnemu związkowi zawodowemu w zbiurokratyzowanym państwie robotniczym.
Porozumienie gdańskie z 1980
Układy gdańskie i szczeciński odzwierciedlały stosunek sił istniejący jesienią roku 1980. Adam Michnik spostrzegł: „Dla obu stron ten kompromis był małżeństwem z rozsądku, nie miłości.” [21] Aparat stalinowski zezwolił na stworzenie prawdziwie „samorządnego” związku zawodowego. W zamian za to „Solidarność” zgodziła się respektować stalinowską zasadę „przywódczej roli” PZPR i respektować społeczną własność środków produkcji. O ile byśmy sprzeciwiali się klauzuli o „przywódczej roli” i wezwaniu do „dostępu dla mediów masowych przez organizacje religijne w toku ich aktywności religijnych”, strajk sierpniowy jak i większość warunków ugody były z pewnością godne poparcia. Trockiści mogli tylko być zadowoleni ze wzmocnienia pozycji polskich robotników wobec stalinowskich biurokratów i ich aparatu policyjnego. Jednocześnie koniecznym było wystąpić stanwczo przeciwko coraz bardziej prozachodniemu i klerykalnemu odchyleniu przywództwa związku.
Ale sierpniowe porozumienie gdańskie mogło stanowić tylko tymczasowe rozwiązanie konfliktu. W okresie podupadającej produkcji z szybującym długiem międzynarodowym, utopijnym było spodziewać się że „polityka” która miała być wyłączną domeną PZPR mogła być na dłuższą metę oderwana od ekonomiki. W ciągu zimy i wiosny 1980-81 sam sukces „Solidarności” oznaczał że była ona koniecznie zmuszona do postawienia odpowiedzi na poziomie gospodarki jako całości.
Biorąc pod uwagę klerykalno-nacjonalistyczny charakter przywództwa związkowego, nie jest wielce zadziwiającym że ich „reformy” nie miały za przesłanki obrony upaństwowionej własności w środkach produkcji.
Kryzys bydgoski: „Solidarność” na krawędzi
Krytyczna konfrontacja między „Solidarnością” a reżimem nadeszła późnym marcem 1981. Problemem była legalizacja „Solidarności Rolników Indywidualnych”- kułackiego „związku” zapoczątkowanego by utrzymać kolosalny haracz jaki stanowiły dotacje państwowe udzielane niewydolnym prywatnym wytwórcom rolnym. Hierarchia katolicka, która historycznie opierała się na polskim chłopstwie, była zdeterminowana uzyskać uznanie [przez rząd] Solidarności Rolników Indywidualnych, i interweniowała bezpośrednio z rządem w kilku przypadkach.
19 marca 1981 200 milicjantów wtargnęło do prefektury w Bydgoszczy, i pobiło Jana Rulewskiego, miejscowego przywódcy „Solidarności” który spotykał się z grupą członków „Solidarności Rolników Indywidualnych”. Doprowadziło to do jednogodzinnego strajku ostrzegawczego 27 marca milionów robotników z „Solidarności”. Przywództwo „Solidarności” zagroziło wszczęciem nieograniczonego strajku generalnego 30 marca jeśli żądania nie zostały spełnione. Stojąc w obliczu robiącemu wrażenie i zdecydowanemu pokazowi siły robotników Polski (w tym znacznej części szeregów PZPR), reżim ustąpił i zgodził się uznać Solidarność Rolników Indywidualnych.
„Solidarność” wygrała rundę w Bydgoszczy, ale chęć kierownictwa by osiągnąć porozumienie z rządem- na co naciskał episkopat- wywołało niezadowolenie między elementami jej bazy która uważała, że można było wymusić więcej ustępstw. W tym przypadku Wałęsa zadziałał jako agent hierarchii wewnątrz przywództwa „Solidarności”, i ostatecznie dopiął swego. Zdaniem Wałęsy: „Co zdarzyło się naprawdę to to, że groził nam rozłam; zwłaszcza oderwanie się od Kościoła. W takich chwilach trzeba się wycofać.” [22] Ale nie wszyscy byli zadowoleni z rezultatów. Oliver MacDonald wyjaśnił że w następstwie Bydgoszczy:
„Masy dążyły do dryfowania w innych kierunkach gdy kryzys gospodarczy dawał się odczuwać coraz mocniej i gdy „Solidarność” nie wydawała się silna na tyle by rozwiązać ich problemy. Niektórzy zaczęli tęsknić za silnym rządem jakiegokolwiek rodzaju, inni wszczynali dzikie strajki na własną rękę, poza kontrolą kierownictwa „Solidarności”. Co się tyczy działaczy ruchu, zaczęli oni szukać bardziej radykalnych politycznych odpowiedzi na kryzys, wychodząc poza czysto trade-unionistyczne perspektywy.” [23]
IV. Zjazd z 1981- „Solidarność” przekracza Rubikon
Gdy Tymczasowa Komisja Koordynacyjna (TKK) „Solidarności” wyszła z podziemia w 1985, jej program gospodarczy zawierał następujące żądania:
„- Obok państwowej własności w gospodarce krajowej powinno być miejsce dla szerokiego zakresu prywatnej własności który powinien objąć przemysł (…) Uczciwa konkurencja powinna zadecydować jaki rodzaj własności będzie dominował na różnych polach gospodarki krajowej.
„- Obok banków centralnych powinny być banki depozytowe, działające jako niezależne przedsiębiorstwa i odnoszące zyski przez pożyczanie na procent.
„- Obok rynku dóbr i usług, powinien być rynek papierów wartościowych, pozwalający każdemu kupować akcje i obligacje, by stał się jednym ze źródeł kapitału dla rozwoju przedsiębiorstw.
„- (…) Ceny należy pozwolić ustalić rynkowi.
„- W przypadku nierentownych przedsiębiorstw, należy mocno trzymać się zasady bankructwa i niewypłacalności
„- Prywatny kapitał zagraniczny powinien mieć prawnie zagwarantowane warunki bezpiecznego inwestowania w Polsce, także w formie, między innymi, wspólnych prywatno-państwowych spółek kapitałowych.” [24]
Obok „zarządu robotniczego” mamy „robotniczą” giełdę, „robotnicze” prywatne banki, prywatne inwestycje zagraniczne, i, oczywiście, „robotnicze” bankructwo i kolejki bezrobotnych. Większość socjalistów nie miałoby problemu zidentyfikować te żądania jako wezwanie do przywrócenia gospodarki napędzanej konkurencją na rynku- tj. kapitalizmu. Ale postulaty z 1985 były w istocie te same co zorientowane na rynek propozycje przyjęte przez kongres „Solidarności” cztery lata wcześniej.
Zjazd Krajowy z 1981: demokratyczny i autorytatywny
Do jej zjazdu krajowego we wrześniu-październiku 1981, charakter „Solidarności” był historycznie nieokreślony. Z jednej strony, „Solidarność” była wytworem zrywu masy polskiej klasy robotniczej- w tym jednej trzeciej szeregowych członków rządzącej PZPR. Z drugiej strony była zdominowana przez grupę ludzi związanych z Kościołem Katolickim i lubujących się w „demokratycznych” imperialistach. (Zimą 1980 Wałęsa powitał wybór Reagana jako „dobry znak” dla Polski). Wałęsa i jego kolesie byli powszechnie uznawani jako przywódcy ruchu, lecz nie mieli mechanizmu narzucenia swojej woli, ani wszelkiego jasnego mandatu od swojej bazy.
Ta anomalna sytuacja została rozwiązana przez zjazd delegatów związku. Było to skrajnie demokratyczne, w pełni reprezentatywny i tym samym niekwestionowanie autorytatywne zgromadzenie. Lawrence Weschler donosi:
„Licząc zaledwie rok, „Solidarność” nie tylko zdobyła członkostwo około dziesięciu milionów, lecz, poprzez skomplikowany, zdecentralizowany proces, udało się jej nawet uwzględnić całe dziesięć milionów w szeregu oddolnych głosowań, miejscowych prawyborów i regionalnych zjazdów które w końcu wybrały przedstawicieli którzy zgromadzili się w sali.” [25]
Delegaci zostali swobodnie wybrani na miejscowych i regionalnych zjazdach. Na zjeździe zachęcano do otwartej debaty, i każdy delegat miał wolność do zabrania głosu w każdej kwestii. Po wstępnej sześciodniowej sesji, która rozpatrzyła wachlarz różnych propozycji, delegaci powrócili do swoich okręgów celem konsultacji i odebrania instrukcji.
Timothy Carton Ash opowiedział o rozważaniach jakie zaowocowały końcowym programem:
„W przerwie między dwiema turami [zjazdu], ponad setka delegatów zorganizowanych w trzynaście grup roboczych spędziły kilka tysięcy godzin dyskutując nad ostatecznym szkicem programu zawierającym osiem „rozdziałów” i trzydzieśce siedem „tez”. Druga tura Zjazdu następnie debatowała i głosowała nad każdym pojedynczym rozdziałem, włączając liczne poprawki zaproponowane na sali.” [26]
Jak skomentował Touraine: „skrupulatna formalna demokracja była gwarantem prawomocności ruchu i postawiły decyzje Zjazdu poza wszelką możliwą dyskusję.” [27]
Program gospodarczy „Solidarności”: restauratorski dokument
Ten dogłębnie demokratyczny proces poskutkował polityczną wykrystalizowaniem się „Solidarności” jako prokapitalistycznego ruchu politycznego. O ile bez wątpienia obejmowała masę polskiej klasy robotniczej, „Solidarnść” nie była już po prostu związkiem robotniczym. Jej program głosił: „Jesteśmy organizacją łączącą cechy związku zawodowego i wielkiego ruchu społecznego.” W rzeczy samej większość niemal 900 delegatów na zjazd nie była robotnikami.
Program ostatecznie przyjęty w październiku 1981 dostarcza najdokładniejszą możliwą miarę politycznego charakteru tego ruchu społecznego. Jest to dokument którego nie można zbyć jako „niewystarczający”, „częściowy” czy „sprzeczny” jak chcieliby to niektórzy obrońcy. Wiele z żądań wysuniętych w programie „Solidarności” (który przedrukowaliśmy jako załącznik do tej broszury) dotyczy kwestii o marginalnym znaczeniu; wezwanie do odpowiedniego ogrzewania i żywności dla osób starszych czy ochrony środowiska same w sobie nie budzą sprzeciwu. Ale są też politycznie bez znaczenia. Istotą dokumentu jest propozycja radykalnej rozbiórki polskiej gospodarki na rzecz „nowego systemu gospodarczego i społecznego” w którym siły rynkowe miałyby najwyższą władzę.
Proponujemy przeanalizować kilka kluczowych sekcji programu. Dokument składa się z ośmiu sekcji i zawiera trzydzieści siedem tez. Wiele z tych tez ma podpunkty. Dla wygody odniesienia wskażemy położenie cytowanego materiału następująco: sekcja (oznaczona cyfrą rzymską); numer tezy i numer podpunktu (jeśli jest). Tak więc „III.1.1” odnosi się do sekcji trzeciej, tezy pierwszej, podpunktu pierwszego.
„Struktura organizacyjna gospodarki służąca systemowi nakazowemu musi zostać rozbita. Konieczne jest rozdzielenie organów administracji gospodarczej od władzy politycznej.”
– III.1.1„Biurokratyczne bariery, uniemożliwiające działanie rynku, muszą zostać zniesione. Centralne organy administracji gospodarczej nie mogą narzucać przedsiębiorstwom rejonów i sfer działania, ani wyznaczać im dostawców i odbiorców. Przedsiębiorstwa będą mogły swobodnie działać w obrocie wewnętrznym, z wyjątkiem dziedzin wymagających koncesji.
Działalność w sferze handlu zagranicznego również winna być bezpośrednio dostępna każdemu przedsiębiorstwu.(…) Ceny większości towarów powinny być określone poprzez popyt i podaż.”
– III.1.3
Wezwanie do „zniesieniu biurokratycznych barier uniemożliwiających działanie rynku” nie jest programem reformy systemu znacjonalizowanej własności. Podział między polityką a gospodarką jest właśnie cechą charakterystyczną gospodarki rynkowej; w skolektywizowanej, planowej gospodarce te dwie rzeczy są połączone. Usunąć bariery dla swobodnego działanie rynku oznacza demontaż centralnego planowania. To propozycja fundamentalnej przemiany stosunków własności- tj. kontrrewolucji społecznej.
Zdanie „działalność w sferze handlu zagranicznego również winna być bezpośrednio dostępna każdemu przedsiębiorstwu” oznacza to co mówi: państwowy monopol na handel zagraniczny ma zostać zniesiony. Ta propozycja demontażu monopolu handlu zagranicznego, który Trocki zastrzegł jako istotne następstwo upaństwowionej własności jest powtórzona w III.3.2:
„Należy wykorzystać zbędne zapasy materiałów, maszyn i urządzeń poprzez ułatwienie ich sprzedaży za granicą i odsprzedaż prywatnym zakładom produkcyjnym w kraju. Konieczne jest zniesienie ograniczeń, które utrudniają obecnie działanie tym zakładom.”
Jest to gołe żądanie ustanowienia rynku środków produkcji i usunięciu ograniczeń prawa przedsiębiorstw do sprzedaży środków produkcji na międzynarodowym rynku kapitalistycznym- innymi słowy, destrukcji robotniczych form własności.
Bezrobocie, nędza, regionalne dysproporcje: „reforma” „Solidarności”
„Głównym sposobem przywracania równowagi rynkowej musi być wzrost \produkcji i podaży towarów. Przywracanie równowagi rynkowej w krótkim czasie nie będzie jednak możliwe tą drogą. Niezbędne jest także zmniejszenie popytu rynkowego.”
-III.4.
Jest to antycypacja obniżonych standardów życia jako jednego z „kosztów społecznych” przywrócenia równowagi rynkowej. Obok bezrobocia i ograniczonych standardów życiowych, program przewiduje ogromne dysproporcje między przedsiębiorstwami i regionami jako część „nowego porządku gospodarczego”
„Z reformą gospodarczą łączy się niebezpieczeństwo dużych nierówności płacowych i socjalnych między zakładami pracy i między regionami. Musimy stworzyć warunki dla ich łagodzenia.
W tym celu dążyć będziemy do:
Przejmowania przez autentyczne samorządy terytorialne urządzeń socjalnych zakładów pracy i rozwijania przez nie działalności socjalnej pozostającej dotychczas w gestii przedsiębiorstw.
Utworzenia pozostających pod kontrolą społeczną krajowych funduszów socjalnych, umożliwiających przepływ środków w celu łagodzenia różnic międzyregionalnych.”
-III.8
Twórcy „nowego porządku społecznego i gospodarczego” zarysowanego w programie „Solidarności” z 1981 wiedzieli, że napędzana rynkiem gospodarka wiązałaby się z realnymi kosztami dla klasy robotniczej, w tym bezrobociem i wzrostem regionalnych dysproporcji. Dlatego przyczepili nieco retoryki o zadbaniu o ofiary w stylu burżuazyjnych polityków którzy obiecują „sieć bezpieczeństwa” łapiącą tych którzy wypadają przez szpary wolnorynkowego wyzysku.
W gospodarce planowej nie ma potrzeby dla pomocy dla bezrobotnych, ani dla specjalnego funduszu dla przeciwdziałania dysproporcjom na poziomie regionów i fabryk; te są potrzebne tylko wtedy, gdy prawo wartości określa produkcję. W gospodarce planowej robotnicy nie są nagradzani przez zyskowność swojego danego przedsiębiorstwa. Nie ma strukturalnego bezrobocia. Ci którzy napisali pakiet „reformy” gospodarczej „Solidarności” wiedzieli o czym mówili mimo alibi swoich „trockistowskich” cheerleaderek.
Poddanie się kułakom
„Należy zasadniczo zwiększyć udział gospodarki chłopskiej w przydziałach środków produkcji, a szczególnie maszyn i narzędzi rolniczych, nawozów, środków ochrony roślin i pasz, zwłaszcza wysokobiałkowych. Pozwoli to na zwiększenie produkcji żywności, gdyż gospodarka chłopska jest efektywniejsza od gospodarki uspołecznionej.”
– III.3.4
Oto mamy wyraźnie prokapitalistyczne żądanie które lewicowi apologeci „Solidarności” na ogół ignorują. Polscy drobni chłopscy rolnicy nie są wydajni- ich niski poziom produktywności jest pętem dla gospodarki. Warstwa kułacka, której reforma „Solidarności” miała przynieść korzyści, jest znacznie bardziej wydajna niż małorolni. Jean Yves-Potel opisuje takiego osobnika, „wielkiego posiadacza ziemskiego”:
„Mężczyzna był w wieku około 40 lat. Jego żona nie pracowała, a on zatrudniał robotnika. Jego dom był wielki i nowy, zbudowany w stylu domu francuskiego lekarza. Pokoje były udekorowane d przesady, i w złym guście. Oto był nuworysz popisujący się swoimi pieniędzmi. Oprowadził ich po salonie: wykładziny od ściany do ściany i dobrze wyposażony barek- szampan, likiery, aperitify(…) Na zewnątrz trawnik był bez skazy. Garaż był również dobrze wyposażony, z małą ciężarówką i eleganckim mercedesem. Zabrał swoich gości na obchód po szklarniach. Były dobrze utrzymane: zgodnie z porą roku mieściły kwiaty lub warzywa.
Ogrodnik zorientowany na rynek był przychylnie nastawiony do związku chłopskiego, i rzeczywiście już do niego wstąpił. Andre zapytał wiceprzewodniczącego związku, którzy przyszedł z nimi: „Czy tacy członkowie nie stanowią wam problemów?”
„Wszyscy chłopi mają prawo do wstąpienia do związku.””[28]
„Solidarność Rolników Indywidualnych” był nieuchronnie politycznym narzędziem dla tej jednostki i innych jej podobnych. Warstwa ta wywierała na wsi wpływ niewspółmierny do jej liczby. Wsparci przez miliony drobnokapitalistycznych rolników, blisko związani z hierarchią duchowną, kułacy stanowili integralny składnik bazy społecznej dla restauracjonizmu w Polsce. Program „Solidarności” proponował przekierowanie zasobów ze skolektywizowanych gospodarstw by przyspieszyć rozwój tej warstwy. Jak nam wiadomo żaden z legionu „trockistowskich” adwokatów Wałęsy, którzy pojmują „Solidarność” jako ruch o właściwie „socjalistycznej” dynamice nie był do tej pory w stanie wyjaśnić jak korzenie się przed kułakami miało promować interesy polskich robotników.
Projekt samorządności „Solidarności”
„Należy zbudować nową strukturę organizacyjną gospodarki. Podstawową jednostką organizacyjną gospodarki powinno stać się przedsiębiorstwo społeczne (…) Prowadzić będzie samodzielną działalność na zasadach rachunku ekonomicznego. Państwo powinno wpływać na jego działalność za pośrednictwem przepisów i środków ekonomicznych – cen, podatków, oprocentowania kredytów, kursów walutowych itp.”
– III.1.2
Jej lewicowi apologeci często wskazują na żądanie robotniczego „samorządu” w gospodarce przez „Solidarność” jako na postępową, prorobotniczą stronę jej programu. Lecz dla każdego komu znane są podstawowe zasady socjalizmu jasnym powinno być że ta propozycja nie ma nic wspólnego z walką klasy robotniczej o wyrwanie kontroli nad planowaniem gospodarczym z rąk biurokracji. „Samorząd” opracowany przez „Solidarność” oznaczał „uwolnienie” każdego przedsiębiorstwa od centralnego planu. Każda fabryka byłaby niezależna, a centralne władze mogłyby wpływać na produkcję jedynie pośrednio. Każde przedsiębiorstwo określałoby swoją działalność w zgodzie z „rachunkiem ekonomicznym”- to znaczy, zysku i straty. Ustanowiłoby to zasadnicze warunki wstępne przejścia na system kapitalistycznej własności prywatnej.
Nie trzeba być trockistą by zrozumieć znaczenie „samorządności” proponowanej przez „Solidarnosć”. Garton Ash podsumował ją następująco: „”Społeczne przedsiębiorstwo” „działałoby niezależnie na podstawie rachunku ekonomicznego” (tj. przynoszenia zysku).” [29] Lawrence Weschler zauważył:
„Są różne projekty samorządu, ale zasadnicza idea brzmi mnie więcej tak: przedsiębiorstwo (fabryka, wydawnictwo, linia lotnicza czy cokolwiek innego) byłoby wspólną własnością robotników którzy nim kierują. (Dziś należy ono do państwa, które z kolei rzekomo- ale tylko rzekomo- należy do robotników.) Robotnicy wybieraliby radę przedstawicielską, podlegającej stałemu przeglądowi jak i możliwości odwołania, i rada wyznaczałaby kierownika, który byłby odpowiedzialny jedynie przed radą. Państwo wywierałoby swój wpływ przez instrumenty ekonomiczne (podatki, cła, kredyty inwestycyjne itd.) czy prawa normatywne (regulacje, standardy zanieczyszczenia itd.), ale poza tym nie mieszałoby się i pozwalało swobodnej grze rynku zracjonalizować gospodarkę.” [30]
Mienszewicy i socjal-rewolucjoniści w Związku Radzieckim nie wzywali otwarcie to zwrócenia środków produkcji burżuazji- chcieli jedynie zrobić trochę więcej miejsca dla sił rynkowych. Gdy centralnie administrowana gospodarka jest rozbita na autonomiczne jednostki których wzajemnym oddziaływaniem kieruje „rachunek ekonomiczny”, skolektywizowana własność istnieje już tylko z nazwy. Pisząc w 1928, Trocki antycypował istotę samorządu „Solidarności” jako krytyczny moment w przejściu z powrotem na gospodarkę rynkową.
„Trusty i pojedyncze fabryki zaczną żyć niezależnym życiem. Nie pozostanie ani ślad po planowych początkach, tak obecnie słabych. Walka ekonomiczna robotników przybierze zakres ograniczony tylko przez stosunek sił. Państwowa własność środków produkcji najpierw zostanie przemieniona w prawną fikcję, a później nawet i ta zostanie zmieciona.” [31]
Spotkaliśmy się z kilkoma „głębokimi myślicielami” pośród hord rzekomo „radziecko-defensistowskich” pseudotrockistów którzy starają się znaleźć wymówkę dla otwarcie prokapitalistycznego programu „Solidarności” wskazując na zorientowaną na rynek „pierestrojkę” przetaczającą się obecnie przez blok radziecki. Są gotowi przyznać, że Wałęsa i spółka byli kontrrewolucyjni i prokapitalistyczni, ale twierdzą, że staliniści nie są lepsi.
Trockiści sprzeciwiają się propozycjom „socjalizmu rynkowego” Gorbaczowa właśnie dlatego, że wzmocnią wewnętrzne siły restauracjonistyczne. Ale koniecznym jest rozróżnienie między propozycjami wysuwanymi przez ludzi takich jak Wałęsa którzy są związani z imperialistami ideologicznie i praktycznie, a tymi wysuwanymi przez stalinowskich biurokratów których przywileje wywodzą się z ich roli jako dozorców upaństwowionej własności. Biurokracja rodzi i promuje nurty restauracjonistyczne, ale nie może, jako całość, wziąć w objęcia kapitalizmu nie znosząc swojej własnej funkcji społecznej i likwidując samej siebie. Wałęsa, hierarchia duchowna, prywatni rolnicy i proimperialistyczni „socjaliści” z KOR nie mają podobnego przywiązania do zasady planowania. [32]
Solidarność odrzuca listek figowy socjalizmu
Żeby nie było wątpliwości co do kierunku ekonomicznych propozycji „Solidarności”, pouczającym jest zwrócić uwagę na reakcję zjazdu na to, co może być jedynymi dwoma przypadkami kiedy słowo „socjalizm” zostało w ogóle wspomniane. Timothy Garton Ash zauważa:
„Słowo „socjalizm” nie pojawia się w programie. Pierwszy szkic intelektualistów uznał dług wobec „socjalistycznej myśli społecznej” obok chrześcijańskiej etyki, tradycji narodowych i polityki demokratycznej: w toku demokratycznej debaty porzucono przymiotnik „socjalistyczne.””[33]
Za drugim razem profesor Edward Lipiński, założyciel KOR przez długi czas kojarzony z przedwojenną Polską Partią Socjalistyczną (PPS) Piłsudskiego, ogłosił rozwiązanie KOR i potępił rząd za zdradzenie „socjalistycznych ideałów” jego młodości. Zaproponowano wniosek dziękujący KOR za wkład w „Solidarność”, ale kontrrezolucja z inicjatywy niejakiego Niezgódzkiego odrzuciła nawet to marginesowe odniesienie. Touraine wyjaśnia:
„Wniosek Niezgódzkiego był wyraźnym wyrazem nacjonalizmu wrogiego wobec KOR, i został poczytany jako taki przez wszystkich, zwłaszcza ponieważ było powszechnie wiadomym, że Mazowsze [matecznik Niezgódzkiego] było miejscem wielu ostrych sporów między „prawdziwymi Polakami” a bojownikami będącymi blisko KOR.” [34]
Polska Partia Socjalistyczna, której tradycje Lipiński nostalgicznie przywołał, była socjaldemokratyczną, polsko-nacjonalistyczną formacją, którą prawdziwi założyciele polskiego marksizmu, Róża Luksemburg i Leon Jogiches, zwalczali przez większość swojego życia. Ale nawet ta odmiana „socjalizmu” była widocznie nie do przyjęcia dla większości delegatów zjazdu. Epizody takie jak ten zadają kłam twierdzeniom dotyczącym istnienia jakiejkolwiek istotnej lewicowej opozycji wewnątrz „Solidarności”. Jedyna dostrzegalna opozycja wobec Wałęsy i jego doradców z KOR jaka miała wyłonić się na tym zjeździe wyszła wyraźnie z prawa.
Program polityczny: burżuazyjny pluralizm i „demokracja”
Zjazd „Solidarności” nie był zajęty wyłącznie gospodarką. Ponad sto lat temu Marks i Engels ogłosili że walka proletariatu o swoje wyzwolenie jest przede wszystkim walką polityczną. Nie mniej polityczną, powinniśmy pamiętać, jest walka kontrrewolucji przeciw historycznym osiągnięciom klasy robotniczej. Siły reakcji rzadko dążą do swoich celów wyłącznie pod sztandarem własności prywatnej środków produkcji. W każdym społeczeństwie w którym większość nie posiada fabryk, banków czy majątków ziemskich powab takiego sloganu jest, co zrozumiałe, ograniczony. Dlatego burżuazja zwykle maskuje swoje zamiary frazesami o bardziej powszechnym oddźwięku. Zawołania Boga, Rodziny, Kościoła i Narodu są potężną bronią w ideologicznym arsenale reakcji nawet i dziś. Lepiej odpowiadającymi czasom świeckim są jednakże abstrakcyjne komunały o Wolności, Demokracji, Pluralizmie i Prawach Człowieka z którymi imperialiści prowadzą swoją globalną, antykomunistyczną krucjatę.
Jesteśmy nieprzejednanymi wrogami monopolu stalinowskiej biurokracji na życie polityczne zdegenerowanych i zdeformowanych państw robotniczych. Jednakże gdy „wolność” i „demokracja” przywoływane są przeciwko reżimom stalinowskim, jesteśmy zobowiązani nie mniej niż w krajach kapitalistycznych zastosować podstawowe marksistowskie kryteria polityczne i zapytać: demokracja dla kogo? Wolność do czego? W zdeformowanych i zdegenerowanych państwach robotniczych, trockiści walczą o demokrację robotniczą– prawo wszystkich grup i tendencji klasy robotniczej do wyrażania swoich poglądów w dążeniu do wspólnych cel klasy. Nie obejmuje ona „wolności” dla kapitalistycznej prasy do szerzenia umyślnych kłamstw czy „wolności” białych gwardii, czarnych sotni czy ich współczesnych uczniów do wywoływania pogromów. Marksiści nie uznają „prawa” CIA i innych agencji państwa kapitalistycznego do tworzenia „czarnej propagandy” i inicjowania politycznych intryg na wschód od Łaby. Demokracja, gdy jest oderwana od jej treści klasowej, jest niezmiennie bronią w ręku wroga klasowego. Lecz to właśnie taką ponadklasową definicję demokracji „Solidarność” wpisała w swój program polityczny.
Sekcja VI programu przyjętego przez zjazd „Solidarności” zarysowała propozycję „Samorządnej Rzeczypospolitej”. Teza 19 jest zatytułowana: „Pluralizm światopoglądowy, społeczny, polityczny i kulturalny powinien być podstawą demokracji w samorządnej Rzeczypospolitej”. Podpunkt pierwszy ogłosił:
„(…) będziemy dążyć zarówno do przebudowy struktury państwa, jak i do tworzenia i wspierania niezależnych i samorządnych instytucji we wszystkich sferach życia społecznego. (…) Pluralizm, demokratyzację państwa i możliwość pełnego korzystania z wolności konstytucyjnych traktujemy jako podstawową gwarancję, że trud i wyrzeczenia ludzi pracy nie zostaną po raz kolejny zmarnowane.”
Podpunkt czwarty wyraził propozycję burżuazyjnego pluralizmu:
„Uważamy, że zasady pluralizmu muszą odnosić się do życia polityczne-
Związek nasz będzie popierał i chronił inicjatywy obywatelskie, których celem jest przedstawienie społeczeństwu różnych programów politycznych, gospodarczych i społecznych oraz organizowanie się w celu wprowadzenia tych programów w życie.”
Wielu fałszywych trockistów promuje pogląd, że takie „demokratyczne” formuły przypominają program Trockiego dla rewolucji politycznej w Związku Radzieckim. „Zjednoczony Sekretariat Czwartej Międzynarodówki” Ernesta Mandela nawet twierdzi, że państwa robotnicze najlepiej zabezpieczą się przed kontrrewolucją i/lub biurokratyczną degeneracją gwarantując prawa burżuazyjnych partii do organizowania się! W 1927, w środku walki z biurokratyczną degeneracją rewolucji rosyjskiej, Trocki wyraźnie odrzucił takie bezklasowe kryteria demokracji w państwie robotniczym:
„Mienszewicy myślą, że głównym źródłem bonapartystowskiego zagrożenia jest sam ustrój dyktatury proletariatu, że jest fundamentalnym błędem liczyć na międzynarodową rewolucję, że właściwą polityką koniecznie byłoby porzucenie politycznych i gospodarczych restrykcji wobec burżuazji, i że wybawienie przed Termidorem i bonapartyzmem leży w demokracji, tj. w burżuazyjnym ustroju parlamentarnym. (…)
„Demokracja parlamentarna jest dla nas tylko jedną z form kapitalistycznego panowania.” [35]
W „Programie przejściowym” z 1938 Trocki powrócił do kwestii charakteru klasowego demokracji w państwie robotniczym:
„Radom trzeba przywrócić nie tylko ich swobodną demokratyczną formę, lecz także ich klasową treść. Tak jak przedtem do rad nie dopuszczano burżuazji i kułactwa, tak teraz z rad musi zostać przepędzona biurokracja i nowa arystokracja. W radach jest miejsce tylko dla przedstawicieli robotników, chłopów, czerwonoarmistów.” [36]
KPN: zbrodnicza reakcja zyskuje na popularności
Znaczenie „demokratycznego” credo „Solidarności” zdaje się bardziej konkretne gdy weźmiemy pod uwagę niektóre z organizacji i indywiduów jakie znalazły schronienie pod jej „pluralistycznym” parasolem. Choć przywództwo „Solidarności” samo nie udzielało poparcia antysemityzmowi tak blisko powiązanemu z tradycjami nacjonalistycznymi Polski, nie można tego samego powiedzieć o Konfederacji Polski Niepodległej (KPN). Oliver MacDonald opisuje KPN jako należącą do „nurtu endecji- reakcyjnego katolickiego antykomunistycznego nacjonalizmu o antysemickim i mocno autorytarnym charakterze.” Żywiła ona nadzieję likwidacji komunistów i ustanowienia nowego autorytarnego reżimu będącego ucieleśnieniem „prawdziwego polskiego etnicznego ducha.” [37]
Przywódcą KPN był niejaki Leszek Moczulski, którego kariera potwierdza prognozę Trockiego że elementy biurokracji znalazłyby się po obu stronach barykady w razie drugiej wojny domowej w Związku Radzieckim. Moczulski nie czekał na nadejście wojny domowej. Odegrawszy czołową rolę we wstrętnej antysemickiej czystce w PZPR w 1968, rozstał się z polskim stalinizmem by zająć bardziej znaczne stanowisko w KPN, i następnie został uwięziony przez reżim.
Ten sam zjazd „Solidarności” który umyślnie wstrzymał się od wszelkiej wzmianki socjalizmu przegłosował rezolucję wzywającą do uwolnienia Moczulskiego i innych więźniów KPN. Nie jest to wielce zadziwiające jako że ta ultranacjonalistyczna, piłsudczykowska partia uczestniczyła w obradach. Garton Ash podaje, że na zjeździe KPN „zdobywała coraz głośniejsze poparcie. Znużonych autocenzurą „Solidarności” i spoglądających w widoczną próżnię władzy, wielu robotników przyciągnął jasny, wyraźny program KPN.” [38] W takich sytuacjach zdeterminowana mniejszość z określonym programem może szybko stać się czynnikiem o ogromnym znaczeniu.
„Demokratyczna” rubryka „Solidarności” była w rzeczy samej bardzo elastyczna. Najwidoczniej na tyle elastyczna by objąć otwartych zwolenników białego terroru. Kwestia praw demokratycznych dla kontrrewolucjonistów z KPN jest częścią większego pytania postawionego przez „Solidarność”- jak odpowiedzieć na sytuacje, w których demokratyczne prawa klasy robotniczej do organizowania się kolidują z zachowaniem skolektywizowanej własności. Dla trockistów jest to proste: istnieje hierarchia zasad. Obrona skolektywizowanej własności bierze górę nad „prawami demokratycznymi” prokapitalistycznych nurtów do organizowania się.
„Solidarność” a AFL-CIA
Do innych szermierzy „demokracji wolnego świata” jakich zaproszono do udziału w zjeździe zaliczali się antykomunistyczni przedstawiciele ALF-CIO Lane Kirkland i Irving Brown. Kirkland, oprócz przewodzenia ALF-CIO, jest także dyrektorem robotniczego frontu CIA, „Amerykańskiego Instytutu ws. Rozwoju Wolnej Pracy”, który nadzoruje rozbijanie lewicowych związków w Ameryce Łacińskiej. Jest także członkiem „Komitetu do spraw Obecnego Zagrożenia”, antyradzieckiego reaganowskiego think-tanku.
A co się tyczy Irvinga Browna, Wałęsa nie musiał konsultować się z rewelacjami Philipa Agee’a dotyczącymi działalności CIA w powojennej Europie by uznać wkład Browna. Ostatnie rozprawy w sprawie afery Iran-Contras z dumą przytoczyły I’m Glad the CIA is Immoral [„Cieszę się że CIA jest niemoralne”- artykuł w „The Sunday Evening Post”] Toma Bradena, które wyjaśniło że gdy Brownowi wyczerpały się fundusze z ILGWU za ustanowienie Fource Ovriere we Francji, zwrócono się do CIA. Tak to zaczęło się potajemne dotowanie „wolnych” (tj. antykomunistycznych) związków zadowowych.
Zaproszenie przez „Solidarność” Kirklanda i Browna (i lekceważenie stalinowskich związków) stawia hasło „wolnych związków zawodowych” we właściwym zimnowojennym kontekście. Potwierdza to wiele prowokacyjnych, antyradzieckich deklaracji wygłoszonych przez zjazd. Zaadresował on otwarty list do Polaków mieszkających za granicą, który według Alaina Touraine’a „w sposób oczywisty skierowany był do tych którzy mieszkają w tym co jest teraz częścią Związku Radzieckiego”. Apel ten orzekł: „”Solidarność” jest nie tylko związkiem zawodowym, lecz także ruchem społecznym myślących obywateli pragnących działać na rzecz niepodległości Polski”. Zjazd skierował także „Wiadomość do wszystkich robotników Europy Wschodniej”, mówiąc „robotnikom Albanii, Bułgarii, Węgier, Rumunii, Czechosłowacji, NRD i wszystkich narodów Związku Radzieckiego” że jego celem jest walka o lepsze życie dla wszystkich ludzi pracy. „Popieramy tych spośród was którzy zdecydowali się wybrać trudną drogę walki o wolny ruch związkowy. Wierzymy że w niedalekiej przeszłości nasi przedstawiciele będą mogli się spotkać by wymienić się naszymi doświadczeniami jako związkowców.” [39]
Oczywiście jak to w naturze, „wolne” związki zawodowe nie są za darmo. Dotacja dla „Solidarności” z AFL-CIO- 300 000 dolarów i jej pierwsza prasa drukarska- nie była tajemnicą. Tamara Deutscher trafnie zauważyła:
„Prasy drukarskie były darem przesłanym przez zachodnich związkowców którzy także udzielili Polakom wsparcia finansowego. Wśród głównych darczyńców był zarówno [brytyjski] TUC [Kongres Związków Zawodowych- przyp. Tłum.] i AFL-CIO. Nie sposób powstrzymać się od przypomnienia, że w 1926 roku to Wszechrosyjska Centralna Rada Związków Zawodowych zaoferowała strajkującym robotnikom w Brytanii ponad ćwierć miliona rubli pomocy solidarnościowej. Ale oferta została odrzucona ponieważ Rada Generalna TUC bała się odium, które mogłoby się wiązać z przyjęciem „radzieckiego złota.”” [40]
„Solidarność” nie odczuwała podobnych skrupułów co do brania pieniędzy od imperialistów i ich robotniczych pachołków. W sierpniu 1987 gdy amerykański Kongres zagłosował nad przekazaniem miliona dolarów „Solidarności”, Wałęsa raz jeszcze przyjął je z uśmiechem.
V. Marksizm a „ruchy masowe”
Różne niby trockistowskie nurty bronią „Solidarności” jednocześnie przyznając że jej program był antykapitalistyczny a ważne sektory jej przywództwa były świadomie restauracjonistyczne. W 1982 brytyjska grupa Workers Power [Władza Robotnicza] wyliczyła cechy charakterystyczne „dominujących w „Solidarności” tendencji” następująco:
„a) Podporządkowanie hierarchii katolickiej która walczyła o wprowadzenie swojego własnego antyrobotniczego programu w ciągu kryzysu(…)
b) Złudzenia co do zbankrutowanej polityki polskiego nacjonalizmu(…) charakter polskiej ideologii nacjonalistycznej należy określić jako przemożnie reakcyjny (…)
c) Ma program dla polskiej gospodarki który mógłby wzmocnić siły restauracji kapitalistycznej (…)
d) Szkodliwe złudzenia wobec zachodniego imperializmu (…)
e) Jej strategia ataku pozostawiła centralne dźwignie władzy stalinowskiej nienaruszone, lecz zamiast tego miała nadzieję naruszyć tą władzę poprzez jej punkty najmniejszego oporu(…)” [41]
Wbrew tym kontrrewolucyjnym cechom charakterystycznym (za wyjątkiem punktu „e” który ma jakość bardziej krytyki taktycznej), Workers Power wnioskuje że jest konieczne „solidaryzować się z „Solidarnością” ponieważ:
„Istnienie masowej bazy, często stawiającej żądania w sprzeczności z celami i intencjami przywódców „Solidarności”, jasno ujawnia że, wbrew swojemu przywództwu, „Solidarność” nie była organizacją kontrrewolucyjną sama w sobie. Była, i jeśli przetrwa, mogłaby nadal być, dynamicznym ruchem, pełnym sprzeczności lecz posiadającym potencjał rozwiązania ich w kierunku rewolucji politycznej, biorąc pod uwagę interwencję rewolucjonistą wewnątrz niej.” [42]
Obowiązkiem rewolucjonistów jest mówić prawdę- nie przypisywać „rewolucyjną” dynamikę reakcyjnym ruchom politycznym. Podążając za kierownictwem „Solidarności”, masa polskich robotników działała wbrew swoim własnym klasowym interesom dziejowym. W zdeformowanym państwie robotniczym ruch masowy zhegemonizowany przez zwolenników restauracji kapitalizmu nie może mieć żadnej postępowej dynamiki- niezależnie od rozmiaru jego poparcia. Leniniści nie idealizują mas. Polemika Trockiego przeciwko Victorowi Serge w kwestii degeneracji reżimu radzieckiego w latach 20. jest potężnym aktem oskarżenia tych, którzy jak Workers Power klękają przed ołtarzem „masowej bazy”.
„Victor Serge ujawnił mimochodem co doprowadziło do upadku partii bolszewickiej: nadmierny centralizm (…) Więcej ufności w masy, więcej swobody! Wszystko to jest poza czasem i przestrzenią. Ale masy nie są w żadnym razie identyczne: są masy rewolucyjne, są masy pasywne, są masy reakcyjne. Te same masy w różnym czasie pobudzają inne nastroje i cele. Tylko z tego powodu nieodzowna jest scentralizowana organizacja awangardy (…) Obdarzyć masy cechami świętości i ograniczyć swój program do bezkształtnej „demokracji” to rozpuścić się w klasie takiej jaka jest, zmienić się z awangardy w ariergardę i poprzez to porzucić rewolucyjne zadania. Z drugiej strony, jeśli dyktatura proletariatu oznacza w ogóle cokolwiek, to oznacza to że awangarda klasy jest uzbrojona w zasoby państwa celem odpędzenia niebezpieczeństw, w tym tych pochodzących z zacofanych warstw samego proletariatu.” [43]
Polska a Iran
W „The Summer Before the Frost” [„Lato przed mrozem”] Potel opisuje rolę religii w Gdańsku w okresie przed rozprawą [z „Solidarnością”- przyp. tłum.]:
„O godzinie piątej każdego wieczora, od 2000 do 3 000 robotników zgromadziło się wokół bramy stoczni by wziąć udział w obrzędzie religijnym. W każdą niedziele ogromny tłum zbierał się by odbyć mszę. Medytacja, prostota. Wokół prowizorycznego ołtarza śpiewali stare hymny, wzywając Boga by dał im więcej siły. Z obu stron bramy strajkujący i ich rodziny modliły się za zwycięstwo i poparcie z całej Polski. Codziennie nabożeństwo było święte. Było ono publicznym pokazem wolności religijnej jaka była częścią żądań robotników. Ludzie chodzili tam w sposób oczywisty.” [44]
Potel komentuje: „Przypominało to potęgę szyickiej hierarchii w Iranie i siłę Islamu”. Nie jest przypadkiem że wielu z tych samych lewicowców którzy pozdrowili „Solidarność” Wałęsy wcześniej wykryli podobną obiektywnie „rewolucyjną” dynamikę w masowych mobilizacjach Chomeiniego. Zarówno w Iranie jak i w Polsce były masowe ruchy, obejmujące przytłaczającą większość proletariatu, zdominowane przez świadomie kontrrewolucyjne przywództwa. Nie oznacza to że każda warstwa mas (a tym bardziej każda jednostka) zaangażowanych w tych ruchach była świadoma tego, dokąd prowadziło ich kierownictwo. W Iranie lewica ochoczo wzięła udział w mobilizacjach pod przywództwem mułłów. A jednak fałszywa strategia politycznego podporządkowania Chomeiniemu i jego fanatykom mogła skończyć się tylko katastrofą dla tych lewicowców, którzy ją przyjęli.
Irańscy rewolucjoniści powinni byli brać udział w masywnej fali strajkowej przeciwko szachowi z perspektywą utworzenia bieguna twardej proletariackiej opozycji do reakcyjnych mułłów. W Iranie centryści byli sparaliżowani zakresem „ruchu masowego”, i wlekli się za kontrrewolucyjnymi mobilizacjami mułłów. Skandując „Allah akbar” wraz ze zwiedzionymi plebejskimi masami, lewica obiektywnie pomogła zwycięstwu teokratycznej reakcji która wkrótce miała się zwrócić przeciwko ruchowi robotniczemu.
Dziesięć milionów polskich robotników nie może się mylić?
Ostatniej wiosny otrzymaliśmy list od Władzy Robotniczej która ogłosiła (w stosunku do Polski) że: „Odrzucamy stanowisko, że masowy ruch oparty na proletariacie mógł kiedykolwiek stać się siłą kapitalistycznej restauracji.” [45] Uzbrojona w tą centrystowską koncepcję polityki, Władza Robotnicza poparła ruch Chomeiniego w Iranie w 1978-79- w końcu także miał on masę klasy robotniczej za sobą!
Doktryna że robotnicy w zdeformowanych i zdegenerowanych państwach robotniczych są w swojej zbiorowości odporni na fałszywą świadomość to workeryzm, a nie marksizm. Zakłada ona że restauracja kapitalistyczna w tych państwach może mieć miejsce tylko poprzez zewnętrzny podbój militarny. Tragedią Polski jest to, że skorumpowana i antysocjalistyczna biurokracja PZPR zdołała podkopać lojalność robotników wobec systemu upaństwowionej własności. Jeśli Władza Robotnicza odrzuca możliwość pojawienia się powszechnych reakcyjnych postaw w państwie stalinowskim, jak może wytłumaczyć (początkowo) ciepłe powitanie z jakim się spotkały armie Hitlera na Ukrainie w 1941? Czy ogromną popularność Kościoła Rzymskokatolickiego w dzisiejszej Polsce?
Marksiści określają charakter polityczny masowych ruchów społecznych na podstawie ich przywództwa, składu społecznego, trajektorii programu politycznego- nie poprzez złudzenia czy subiektywne intencje ich plebejskiej bazy. Ale wyjątkowa alchemia rewizjonistycznego „trockizmu” polega właśnie na tym: wszelki popularny ruch społeczny przeciwko stalinowskim biurokracjom w Europie Wschodniej jest przemieniony w siłę na rzecz proletariackiej rewolucji politycznej. Kluczowa kwestia- za czy przeciwko upaństwowionej własności- jest powszechnie ignorowana. Lecz w przypadku polskiej „Solidarności”, miała ona fundamentalne znaczenie. W miesiącach następujących po wrześniowym zjeździe, wydarzenia pchnęły „Solidarność” na kurs kolizyjny z polskim reżimem, w którym stawką było nic innego jak władza państwowa.
V. Ku przepaści
W październiku 1981 niedobory żywności wywołały szereg dzikich strajków w całej Polsce. Gdy staliniści zaoferowali „mieszaną komisję” przedstawicieli rządowych i związkowych by omówić problem, „Solidarność” zgodziła się, ale ostrzegła jeśli nie dokona się do 22 października zadowalający postęp, związek rozpocząłby krajowy strajk. Obie strony spotkały się 15 października, a czołowy negocjator „Solidarności” Grzegorz Pałka zaproponował utworzenie Społecznej Rady Gospodarki Narodowej. Rada ta, mająca być mianowana przez „Solidarność” „we współpracy z przedstawicielami ze świata sztuki, nauki i kościoła” miała „współpracować” z rządem „w określaniu polityki i rozwoju gospodarczego”. „Tygodnik Solidarność” (30 października 1981) scharakteryzował tę propozycję jako „przełamanie kryzysu ufności w stosunki rząd-społeczeństwo poprzez ustanowienie instytucji gwarantujących kontrolę społeczeństwa nad rządową polityką gospodarczą.” Równie ważne było żądanie Pałki żeby „rada była w stanie komunikować się ze społeczeństwem poprzez środki masowego przekazu, to znaczy prasę, radio i telewizję.” [46] „Solidarność” proponowała zinstytucjonalizowanie dwuwładzy w gospodarce jednocześnie pozbywając się głównego pozostałego atutu reżimu- jego monopolu na informację. PZPR kategorycznie odrzuciła tę propozycję.
20 października w Katowicach milicja użyła gazu łzawiącego przeciwko tłumowi liczącemu kilka tysięcy. Incydent został wywołany gdy funkcjonariusze w cywilu spróbowali zaaresztować sprzedawcę który „miał zwykłe stoisko na Rynku, sprzedające zdjęcia marszałka Piłsudskiego i grobów w Katyniu, znaczki KPN i książeczkę pod tytułem „Pod sowieckim zaborem”, jak i zwykłe publikacje związkowe.” [47] W tym wypadku bojownicy „Solidarności” próbowali rozładować napięcie i osłonili milicję przed wściekłymi protestującymi. Następnego dnia we Wrocławiu milicja zaaresztowała trzech członków „Solidarności” którzy przemawiali z vana.
W odpowiedzi na te konfrontacje, jak i odrzucenia jego wcześniejszych żądań, kierownictwo „Solidarności” wezwało do krajowego jednogodzinnego strajku ostrzegawczego 28 października. Rezolucja ostrzegała, że jeśli rząd nie przeszedłby do „przyznania odpowiednich uprawnień społecznej radzie gospodarki narodowej i związkowym komisjom kontroli społecznej” do końca miesiąca:
„(…) związek będzie zmuszony przygotować i przeprowadzić aktywny strajk w wybranych sektorach gospodarki. Datę i zakres strajku określi KK [Komisja Krajowa „Solidarności”]. Jednocześnie KK wzywa wszystkie regiony i zakłady do zakończenia trwających akcji protestacyjnych i przyłączenia się do akcji ogólnokrajowej.” [48]
Niektórzy z obrońców „Solidarności” wskazują na próby rozbrojenia różnych dzikich strajków przez przywództwo krajowe jako dowód że Wałęsa był sprzedajnym biurokratą w zmowie ze stalinistami przeciwko bojowo nastawionej bazie. Z pewnością były ogromne napięcia wewnątrz „Solidarności” na każdym poziomie, które odzwierciedlały żarliwe polemiki; ale były to taktyczne różnice zdań. Przywództwo „Solidarności” było zjednoczone w uznaniu, że wybuch niekontrolowanych strajków naruszał jego pozycję w walce z władzami. 27 października prezydium „Solidarności” wydało oświadczenie potępiające spontaniczne lokalne akcje strajkowe:
„Prezydium KK ocenia obecną sytuację gospodarczą i społeczną kraju jako krytyczną. Z jednej strony, wiele problemów jest nierozwiązanych; jest wiele nieprawidłowości i prowokacji, które wywołują powszechne oburzenie. Z drugiej strony, akcje protestacyjne przybrały żywiołowy, niezorganizowany charakter. Grozi to dezintegracją związku i utratą publicznego poparcia.
***
„(…) Nikt nie może odebrać nam prawa do strajku, i nigdy na to nie pozwolimy. Ale to my musimy programować użycie tej broni, i musimy robić to w rozważny, planowy sposób.
Z siłą całego związku musimy zająć się w najbliższej przyszłości tymi sprawami które są najważniejsze dla całego narodu: żywnością, reformą gospodarczą, społeczną kontrolą nad gospodarką i dostępem do środków masowego przekazu. Być może w tych sprawach będziemy musieli użyć naszej ostatecznej broni. W sytuacji ogólnego chaosu będzie to broń nieskuteczna.
Na następnej sesji KK Prezydium przedstawi propozycję wewnątrzwiązkowego ograniczenia prawa do strajku i ustanowienia środków dyscyplinowania przez związek tych, którzy są winni osłabiania jedności i dyscypliny związku.” [49]
Niektórzy rzekomi trockiści, którzy zajęli stanowisko w obronie „Solidarności” przekonywali że, do jesieni 1981, powszechne poparcie zmalało do tego stopnia że nie istniało realne zagrożenie dla reżimu. Jest pełno dowodów, że szeregi wykazywały rosnącą niecierpliwość z nadchodzącej niezdolności przywództwa do rozwiązania impasu. Lecz odpowiedź na wezwanie do strajku z 28 października pokazuje że kierownictwo, pod przywództwem Wałęsy, wciąż cieszyło się z ogromnym poparciem społecznym- zwłaszcza gdy podejmowali inicjatywę przeciwko reżimowi.
„W tych ostatnich miesiącach wyrażano dwa sprzeczne poglądy co do opinii publicznej. Kilku zewnętrznych obserwatorów, i polskich urzędników, sugeruje że rosnący odsetek społeczeństwa był coraz bardzie niezadowolony z powracających strajków, rozczarowany nieszczerymi waśniami działaczy „Solidarności”, którzy, jak jest sugerowane dalej, byli bardziej „radykalni” niż szeregowi członkowie. Działacze „Solidarności” mówią, że wręcz przeciwnie, to szeregowi członkowie byli o wiele bardziej „radykalni” niż oni (…) Prawda jest taka, że oba zestawy postaw były obecne w teraz zdezorientowanym i fizycznie wyczerpanym społeczeństwie. Radykalizacja i niezadowolenie były dwoma obliczami tego samego kłopotu: co staje się desperacją u jednego staje się rozpaczą u drugiego.
Ich zachowanie podlegać jednak mogło tylko jednej interpretacji. Frekwencja dla jednogodzinnego strajku generalnego 28 października była tak masywna jak dla ostatniej takiej manifestacji, 27 marca, kilka miesięcy wcześniej. Raz jeszcze Polska wystroiła się w barwy narodowe jak kraj idący na wojnę (…) Jeśli miała miejsce erozja popularności „Solidarności” była to erozja Mount Everest. Ciężko jest pomyśleć o jakimkolwiek innym związku czy ruchu społecznym na świecie który mógł rozporządzać tak masywnym, zdyscyplinowanym, dobrowolnym, powszechnym poparciem.
Nic dziwnego, że przywódcy związkowi byli zbyt pewni siebie! I będąc takimi dali kiepski przykład jedności i dyscypliny swoim członkom.” [50]
Strajk ostrzegawczy 28 października nie oznaczał końca działalności strajkowej. Żądanie stalinowskiego Sejmu z końca października aby zaprzestać strajków zostało zignorowane:
„Strajki nadal miały miejsce w Żyrardowie, Zielonej Górze, Tarnobrzegu i Sosnowcu. Z interwencji Wałęsy 120 000 robotników w Tarnobrzegu zawiesiło swój strajk 1 listopada. 9 listopada zostało osiągnięte porozumienie z 200 000 strajkujących robotników w Zielonej Górze, ale alarm strajkowy trwał nadal.” [51]
4 listopada, na żądanie kardynała Glempa, Wałęsa i Jaruzelski spotkali się w Warszawie i przedyskutowali możliwości sformowania Frontu Porozumienia Narodowego. Dalsze spotkania odbyły się w następujących tygodniach, ale ostatecznie spełzły na niczym z powodu odmowy przez rząd udzielenia „Solidarności” prawa weta wszelkich decyzji podjętych przez taką wspólną komisję, i żądania aby Rada Społeczna zaproponowana przez Pałkę 15 października miała nieograniczony dostęp do media.
22 listopada milicja przerwała spotkanie około sześćdziesięciu działaczy „Solidarności” w mieszkaniu Kuronia zwołane w celu powołania organizacji znanej jako „Kluby Samorządnej Rzeczypospolitej: Wolność, Sprawiedliwość, Niepodległość”. Deklaracja wydana przez „Kluby” twierdziła że w istniejącym kryzysie polskiego społeczeństwa:
„(…) Jest koniecznym utworzyć formacje ideologiczno-polityczne. Te są zalążkiem przyszłych partii politycznych w demokratycznym państwie. W tej chwili jesteśmy zadania, że jedyna droga zachowania jedności wiedzie poprzez trzeźwą dyskusję nad politycznymi różnicami zdań, publiczne porozumienia i otwarcie sformułowane programy. Tylko w ten sposób możliwym jest zaimplementować, w duchu jedności, podstawowe cele społeczne ogłoszone w programie „Solidarności” i, jednocześnie, skonstruować demokratyczne i tym samym także zróżnicowane społeczeństwo.” [52]
Deklaracja powtórzyła kontrrewolucyjny postulat KOR „ustroju demokracji parlamentarnej” i zapewniła że państwo powinno zagwarantować „prawo do, i rozwój prywatnej własności”. Utożsamiała się z „tradycjami Polskiej Partii Socjalistycznej i polskiego ruchu chłopskiego” i prowokacyjnie oddała cześć przywódcom tych ruchów (np. Piłsudskiemu) „którzy poprowadzili walkę o niepodległość i suwerenność w momencie najgorszego zagrożenia dla odrodzonej Polski gdy armie bolszewickiej Rosji dotarły w pobliże Warszawy”. Ta próba zorganizowana wyraźnie prokapitalistycznej partii socjaldemokratycznej została potępiona przez stalinistów jako próba „propagowania i obrony działalności wymierzonej przeciwko fundamentom ustroju politycznego naszego państwa.” [53]
Ruch samorządności: kwestia władzy
Podczas gdy trwały negocjacje między przywódcami „Solidarności” a rządem, ruch samorządności był aktywny u podstaw związku. W listopadzie, jak mówi Raina:
„Już od tygodni Sieć odbywała referenda i organizowała siłę roboczą celem wybrania niezależnych rad robotniczych czy komitetów fabrycznych upoważnionych do kontrolowania czy wpływania na proces decyzyjny w przedsiębiorstwach. Kampania Sieci przeciwko dawnemu i teraz już nie istniejącemu systemu samorządności partii była tak efektywna że tysiące członków partii (robotników) zwróciły swoje legitymacje partyjne. Na przykład, w zakładach Cegielskiego w Poznaniu ponad 800 członków partii, połowa całej załogi, odeszła z partii do połowy listopada. Rezygnacje były tak powszechne że w wielu przedsiębiorstwach podstawowe komórki partyjne przestały w ogóle istnieć. Nie bez goryczy oficjalne źródła skarżyły się, że w dwudziestu jeden z czterdziestu dziewięciu województw Polski Sieć „Solidarności” żądała „usunięcie organizacji partyjnych z przedsiębiorstw przemysłowych.””[54]
Projekt samorządności „Solidarności” legł u podstaw jej propozycji „reformowania” polskiej gospodarki. Ale w gospodarce planowej, gdzie polityka i ekonomika są nierozerwalnie złączone, wszelka „reforma” samorządności musiałaby mieć poważne polityczne implikacje. Wywiady Alana Touraine’a z czołowymi działaczami „Solidarnościami” obrazowo zilustrowały związek między ekonomicznymi a politycznymi aspektami samorządności. Technik z Warszawy narysował następujący wykres:
Touraine podsumowuje:
„Porozumienie gdańskie, powiedział on, uwolniło związki zawodowe, i od tamtej pory, a zwłaszcza od wiosny 1981 roku, główną troską związku była samorządność, innymi słowy, wyzwolenie przedsiębiorstwa. Ale natura polskiej gospodarki oznaczała, że każde działanie na poziomie fabrycznym nieuchronnie pociągało za sobą działanie na ogólnym poziomie gospodarczym, ponieważ autonomia poszczególnego przedsiębiorstwa zakładała ogólną reformę gospodarczą, koniec centralnie administrowanej gospodarki i jej zastąpenia racjonalną strukturą cenową i ustrojem wolnorynkowym. Wreszcie, gdy tylko przebuduje ustrój polityczny, „Solidarność” musi dążyć do przywrócenia prawdziwej niepodległości kraju.” [55]
Gdy jesień ustąpiła miejsca zimie, napięcia wewnątrz kierownictwa „Solidarności” nasiliły się. Społeczeństwem polskim targał głęboki kryzys społeczny który musiał zostać rozwiązany tak czy inaczej. Przywództwo „Solidarności” podzieliło się na „bojowników” którzy myśleli, że czas był odpowiedni dla konfrontacji- przede wszystkim poprzez „aktywne strajki” dla przejęcia pojedynczych fabryk- i Wałęsę i jego „umiarkowanych” (wspartych przez hierarchię duchowną) którzy myśleli, że na chwiejącym się reżimie można było wymusić dalsze ustępstwa poprzez negocjację i manewrowanie.
Złożone interakcje między „radykałami” forsującymi aktywne strajki i sformowanie bojówki „Solidarności”, i „umiarkowanymi” pod przywództwem Wałęsy którzy myśleli że były ustępstwa do wyrwania z rąk reżimu są naszkicowane w „Solidarity on the Eve” [Solidarność w przededniu] Zbigniewa Kowalewskiego. Kowalewski był podobno pod wpływem Zjednoczonego Sekretariatu. Dziś służy on za „lewicową twarz” „Solidarności” na wygnaniu. [56] (Jego relacja, która pierwotnie pojawiła się w numerze „Labour Focus on Eastern Europe” z wiosny 1982, jest przedrukowana w „The Solidarity Sourcebook”.)
Kowalewski relacjonuje jak w listopadzie-grudniu 1981, on i miejscowi przywódcy w Łodzi próbowali zainicjować szereg „aktywnych strajków” Te „aktywne strajki” były taktyką ofensywną mającą na celu przejęcie kontroli w zakładach i odebranie ich centralnym władzom jako pierwszy moment w walce o władzę państwową. Kowalewski wyjaśnia, że taktyka aktywnego strajku powstała aby przechytrzyć kierownictwo Wałęsy w mobilizowaniu szeregów do konfrontacji z reżimem stalinowskim:
„Wtedy w Łodzi zadecydowali o działaniu w celu pozbawienia biurokracji jej władzy gospodarczej i zainstalowania ustroju samorządności robotniczej środkami rewolucyjnymi. Zaplanowano, że pierwszy aktywny strajk zacząłby się w naszym regionie 21 grudnia- to znaczy, że klasa robotnicza przejęłaby kontrolę nad produkcją i dystrybucją. Jednocześnie miano ustanowić straże robotnicze w przedsiębiorstwach.
***
Wśród regionalnego przywództwa „Solidarności” wierzono, że wezwanie do aktywnego strajku generalnego nie byłoby zaaprobowane przez większość krajowego kierownictwa związkowego. Zdecydowane więc że jeśli Andrzej Słowik spotka się ze sprzeciwem powinien zażądać zielonego światła od komitetu krajowego dla aktywnego strajku w swoim regionie. Wydawało się prawdopodobnym że Łódź wtedy wciągnęłaby inne regiony w aktywny strajk, i że to zmieniłoby prędzej czy później równowagę sił w komitecie krajowym.
Strategia i taktyka walki zaproponowana przez „Solidarność” w celu rozwiązania kwestii władzy mogłyby zostać przyjęte przez cały związek. Aktywny strajk pozwoliłby masom, wtedy szukającym radykalnych form działania, przejść do ofensywy. Ustanowienie robotniczej władzy gospodarczej pozwoliłoby na nagromadzenie wystarczających sił by rozwiązać kwestię władzy politycznej.” [57]
Te rzekomo trockistowskie grupy, które próbują bronić „Solidarności” często przedstawiają „ruch samorządności” (a zwłaszcza grupę KZ-KFS która odłączyła się d Sieci jesienią 1981) jako ucieleśnienie lewicowej proletariackiej opozycji zarówno wobec stalinistów jak i klerykalnego kierownictwa Wałęsy. Jest t bezzasadne. O ile jest krytyczny wobec taktyki przywództwa Wałęsy, i rynkowych planów technokratycznych „ekspertów” Sieci, wystarczająco jasno wynika z relacji Kowalewskiego że nie miał zasadniczych różnic zdań z propozycją „samorządności” przyjętą przez zjazd. Na przykład z aprobatą zauważa: „zjazd jasno wyraził swój zamiar kontynuowania walki o prawdziwy samorząd robotniczy popierając walkę robotników nawet gdy wychodzą poza te prawa” (tj. prawa przyjęte przez zdominowany przez stalinistów Sejm). Popiera także decyzję zjazdu „że organy samorządu powinny kontrolować przedsiębiorstwo, że kierownik jest tylko po to wprowadzać ich decyzje.” [58]
Płonące taśmy z Radomia
„Konfrontacja jest nieunikniona i będzie miała miejsce. Chciałem przejść do tej konfrontacji w sposób naturalny, gdy praktycznie wszystkie grupy społeczne będą za nami. Jednak się przeliczyłem (…) Myślałem, że posuniemy się dalej i wtedy byśmy obalili ten parlament, te rady i tak dalej. Okazuje się że nie będziemy poruszać się tą drogą dalej. Więc obieramy drogę błyskawicznego manewru.
Wreszcie, zdajmy sobie sprawę że obalamy ten system. Zdajmy sobie w końcu z tego sprawę. Jeśli zgodzimy się mieć prywatnych sklepikarzy, wykupywać gospodarstwa państwowe i zapewnić całkowitą samorządność, ten ustrój przestanie istnieć (…)
Głośno nie mówić: konfrontacja nieunikniona, takie rozmowy to tylko przechytrzenie kto kogo, jak kogo, a my się sami przechytrzamy. My mamy mówić: kochamy was, kochamy socjalizm i partię, oczywiście, Związek Radziecki, a przez fakty dokonane robić robotę i czekać.
Ludziom trzeba do pewnego stopnia zaufać i powiedzieć, w co za grę gramy. Trzeba im powiedzieć, że gramy o tak wysoką stawkę, że zmieniamy realia w ogóle i że ta gra może skończyć się w jeden sposób. Żadna zmiana ustroju nie będzie miała miejsca bez wymiany ciosów (…)”
— Lech Wałęsa, uwagi do zgromadzenia kierownictwa krajowego „Solidarności”, 3-4 grudnia 1981
W dniach jakie nastąpiły po zebraniu w Radomiu, władze stalinowskie wielokrotnie puściły fragmenty rzekomo potajemnego spotkania przywództwa „Solidarności” w krajowym radiu i telewizji. Do 13 grudnia 1981 cały kraj usłyszał jak Wałęsa przyznał się, że jego poza grania na zwłokę i pojednywania była taktyką. Gdy Wałęsę zapytano o prawdziwość nagrań, odpowiedział jedynie że jego słowa zostały wyrwane z kontekstu. „New York Times” doniósł, że „pan Wałęsa był szczególnie zakłopotany; miliony usłyszały go jak mówi że wierzył cały czas w nieuchronność konfrontacji i potajemnie działał w jej kierunku (przyznanie się niepotwierdzone faktami lecz widocznie mające na celu przywrócenie jego wiarygodności u bojowników „Solidarności”).” [60] W najgorszym razie uwagi Wałęsy pokazują, że był zmuszany do konfrontacyjnej pozy przez dominację „bojowników” w przywództwie krajowym.
Zbigniew Bujak był wśród tych na spotkaniu radomskim którzy sprzeciwiali się strategii czekania i oszukiwania. Zaproponował aby rada społeczna jakiej zażądała „Solidarność” była „czymś jakby tymczasowym rządem krajowym. Rząd trzeba w końcu obalić, obnażyć i pozbawić wszelkiej wiarygodności”. Zaproponował też, aby bojówka „Solidarności” (którą Grzegorz Pałka chciał ustanowić w skali krajowej) „oswobodziła” radio i telewizję. Jan Rulewski oświadczył: „Walczymy o ustanowienie rządu tymczasowego który ustabilizowałby kraj dopóki nie odbędą się wybory(…)” [61]
Przeddzień destrukcji „Solidarności”
11 i 12 grudnia, Komitet Krajowy „Solidarności” odbył to co miało być jego ostatnim zebraniem. Jedyną decyzją, jaką podjęto było zwołanie krajowego referendum na następujące cztery pytania:
„1. Czy jesteś za głosowaniem nad wotum zaufania dla generała Jaruzelskiego?
2. Czy jesteś za ustanowieniem rządu tymczasowego i wolnymi wyborami?
3. Czy jesteś za udzieleniem militarnych gwarancji Związkowi Radzieckiemu w Polsce?
4.Czy polska partia komunistyczna może być narzędziem takich gwarancji w imieniu całego społeczeństwa?” [62]
Kowalewski dostarczył najbardziej wyczerpującej relacji z końcowych rozważań przywództwa:
„Ostatnie spotkanie komitetu krajowego, które odbyło się 12 grudnia, ujawniło zbieżność poglądów między Łodzią a innymi regionami. Przedstawiciele regionu krakowskiego przedstawili następujący program działania dla „Solidarności”:
a) Komitet krajowy (…) zaprojektuje szereg ustaw i innych środków legislacyjnych związanych z reformą gospodarczą. Proponowany model gospodarczy powinien zostać poddany pod referendum w przedsiębiorstwach, tak by poparcie społeczeństwa mogło być uzyskane najszybciej jak to możliwe.
b) Podczas strajku generalnego, związek zacznie wdrażać reformę gospodarczą(…)
c) Związek powinien odwołać strajk gdy gospodarka będzie funkcjonować na każdym poziomie zgodnie z nowymi zasadami.
d) Cele te można osiągnąć tylko jeśli związek ma dostęp do środków masowego przekazu. Komitet krajowy ogłosi aktywny strajk w radiu, telewizji, prasie, drukarniach i sektorze dystrybucji prasy, tak by te środki przekazu zaczęły służyć społeczeństwo.” [63]
Ten „program działania” reprezentował myślenie osób związanych z KZ-KFS. Oprócz fabryk, proponowali oni przejąć prasę, radio i telewizję poprzez „aktywne strajki” jednocześnie organizując straż obronną „Solidarności” by zająć się armią i milicją. Radykałowie nie byli jedynymi z planem działania:
„Nurt umiarkowany zalecał inny rodzaj taktyki. Jego główny rzecznik, Jan Rulewski, sekretarz regionu bydgoskiego, przekonywał że społeczeństwo i państwo weszły w okres konfrontacji który zintensyfikował się od sierpnia 1981. „Wskazuje to na ogólną konfrontację”- mówił- „która powinna znaleźć punkt kulminacyjny w strajku generalnym, aktywnym strajku.” Kryzys państwa musiał znaleźć „rozwiązanie polityczne” patrząc na doświadczenie demokracji parlamentarnych.
***
Zamysł był taki, że referendalne wotum nieufności wobec ustroju zmusiłoby „Solidarność” do ogłoszenia strajku generalnego. Jeśli rząd wtedy nie zaakceptowałby rozwiązania politycznego, byłoby koniecznym utworzyć rząd tymczasowy niezależnych ekspertów których zadaniem byłoby zorganizować wolne wyboru do Sejmu i innych ciał przedstawicielskich, tym samym zapewniając powszechną supremację.” [64]
Mamy tu spektrum opinii wewnątrz „Solidarności” w przededniu zamachu Jaruzelskiego. „Radykałowie” chcieli zainicjować bezpośrednie starcie podczas gdy „umiarkowani” chcieli najpierw przeprowadzić referendalne wotum nieufności wobec reżimu, a w jego następstwie strajk generalny. W końcu:
„Komitet krajowy nie opowiedział się za żadną z proponowanych taktyk. Był rad zwołać referendum w sprawie ustroju i formy rządów (…) Debata pozostała otwarta co do sposobu w którym problem władzy należało rozwiązać (…) było widoczne że ktokolwiek podjąłby inicjatywę i uderzył pierwszy miałby przewagę w razie konfrontacji.” [65]
VII. Rewolucja czy kontrrewolucja?
Pseudotrockistowskie formacje jakie stanęły po stronie „Solidarności” zrobiły to z głęboko zakorzenionego stalinofobicznego odruchu. Centryści z „Władzy Robotniczej”, którzy swobodnie przyznają że kierownictwo „Solidarności” było restauracjonistyczne, bronią go przed stalinowskim kontrprzewrotem na tej podstawie, że Wałęsa i spółka nie mogli skutecznie przejąć władzy:
„(…) wbrew całej demagogicznej pianie Rulewskiego nie ma dowodu że namawiał do, czy że „Solidarność” przygotowywała zbrojne powstanie w przededniu zamachu stanu Jaruzelskiego (…) „radykałowie” spodziewali się, że referendum obroni ich i ich ideę dzielenia władzy przed stalinistami. To prawda, do grudnia, czołowi bojownicy namawiali do sformowania robotniczych straż obronnych (na przykład Bujak i Pałka)(…) Lecz sporadyczna natura oporu wobec stanu wojennego podkreśla że nie było konkretnych i rozwiniętych planów dla „Solidarności” dla zorganizowania się celem przejęcia władzy politycznej (…)” [66]
Jest to groteskowy przykład łamania logiki przez centrystów. „Władza Robotnicza” broni kontrrewolucyjnego przywództwa „Solidarności” przeciw stalinistom ponieważ nie było poważnego zagrożenia. Ale powodem dla którego „Solidarność” nie stanowiła zagrożenia było to, jak wykazał Kowalewski, że Jaruzelski uderzył zanim Bujak i spółka mogli „zorganizować się celem przejęcia władzy politycznej”!
Dla trockistów nie ma znaczenia kto zadał pierwszy cios. Naszą postawę wobec tych, którzy walczą o władzę państwową w zdeformowanym państwie robotniczym nie określa ich taktyczna kompetencja czy stopień przygotowania, lecz ich program polityczny. Wszystkie skrzydła „Solidarności”- radykalne i umiarkowany- były oddane kapitalistyczno-restauracjonistycznej „reformie” gospodarczej.
PZPR rozpadała się i była niezdolna do skonsolidowania przywództwa z jakimkolwiek powszechnym poparciem. Doznała masowych dezercji z jej szeregów do „Solidarności”. Gospodarka była na skraju upadku a społeczeństwo polskie tkwiło w boleściach poważnego kryzysu społecznego. Konfrontacja między „Solidarnością” a reżimem była, cytując Lecha Wałęsę, „nieunikniona”. Kadra 19 500 księży, obok 40 000 pełnoetatowych funkcjonariuszy „Solidarności”, mogła łatwo wejść w próżnię wytworzoną przez udane obalenie PZPR.
Wałęsa i spółka nie przejawiali szczególnej finezji w sztuce insurekcji- ale zagrożenie jakie stanowili było bardzo realne, zwłaszcza biorąc pod uwagę aktywne poparcie jakiego mogli rozsądnie oczekiwać od świata imperialistycznego. Przywództwo „Solidarności” nie doceniło solidności wojska; ale dopóki nie zostało wciągnięte do gry, nikt nie mógł pewien jak poborowi by zareagowali. „Solidarność” cieszyła się poparciem przeważającej masy polskiej ludności. Kowalewski zauważa że przywództwo związkowe „padło ofiarą złudzenia że ta siła wystarczyłaby do zneutralizowania armii.” [67] Nie była to zupełnie fantazja. W milicji, „organizacja „Solidarności”, pomimo zwolnienia jej przywódców i nieuznawania przez sądy, miała około 40 000 niedoszłych członków z całych ok. 150 000”. [68] W rzeczy samej, założenie że nie należało liczyć na wojsko polskie w żadnej konfrontacji z „Solidarnością” było powszechnie przyjmowane. Raina donosi: „Ogół społeczeństwa podzielało pogląd wyrażone przez „Słowo Powszechne”. W swoim numerze z 12 października [1981], oznaczającym Dzień Wojska Polskiego, katolicki dziennik zauważył że „nikt nie mógł liczyć na wykorzystanie wojska polskiego przeciwko chcącym reform polskim robotnikom.” [69]
Amerykańska Rewolucja Liga Robotnicza (RWL) broni „Solidarności”- choć z nieco innym uzasadnieniem. Jak nam wiadomo RWL nie wydała wyczerpującego oświadczenia w sprawie „Solidarności”. Jednakże, jedna z bywałych i autorytatywnych kadr RWL powiedziała nam, że w grudniu 1981 nie stanęliby ani po stronie Jaruzelskiego, ani Wałęsy, lecz po prostu wezwaliby do robotniczej rewolucji politycznej! W polemice przeciwko Hugo Oehlerowi w lipcu 1939, Trocki wyśmiał tych którzy „rozwiązują” trudne problemy polityczne hipotetycznie rzutując istnienie najbardziej abstrakcyjnie pożądanych okoliczności. Trocki nie żywił nic oprócz pogardy do tych:
„zadowolonych z logicznej dedukcji ze zwycięskiej rewolucji rzekomo już osiągniętej. Ale dla rewolucjonistów sedno problemu tkwi właśnie w tym, jak utorować drogę dla rewolucji, jak uczynić podejście do rewolucji łatwiejszym dla mas, jak przybliżyć się do rewolucji, jak zapewnić jej tryumf. „Jeśli robotnicy przeprowadzą(…)” zwycięską rewolucję, wszystko oczywiście będzie w porządku. Ale teraz nie ma zwycięskiej rewolucji; jest natomiast zwycięska reakcja.” [70]
Węgry 1956 kontra Polska 1981
Kryzys polityczny reżimu stalinowskiego w Polsce w 1981 był niepodobny do jakiejkolwiek innej poprzedniej politycznej konfrontacji między wschodnioeuropejskimi robotnikami a ich biurokratycznymi władcami. Był to pierwszy raz, kiedy którakolwiek taka rewolta miała znaczne bezpośrednie powiązana z agencjami zachodniego imperializmu. Polscy robotnicy byli tak odstręczeni od reżimu że znaczne ich sektory wyglądały ratunku z rąk obskuranckiej hierarchii katolickiej, a nawet przedstawicieli imperialistycznego „wolnego świata”. To krytyczne wyróżnienie jest rutynowo ignorowane przez tych rzekomych trockistów którzy bez zająknięcia porównują wydarzenia polskie z robotniczym powstaniem na Węgrzech w 1956.
Charakteryzujemy węgierski zryw z 1956 jako próbę proletariackiej rewolucji politycznej. To prawda, że reżim pod przywództwem Imre Nagy’ego wykazywał znaczny skręt w prawo, wprowadzając do rządu burżuazyjnych polityków z okresu „frontu ludowego” późnych lat 40. W obliczu radzieckiej inwazji, Nagy nawet ogłosił wycofanie się Węgier z Układu Warszawskiego, i apelował do ONZ o obronę węgierskiej neutralności.
Obecność wspólnych żądań i wspólnych sił społecznych tylko służy podkreśleniu kontrastu między Budapesztem w 1956 a Warszawą dwadzieścia pięć lat później. Na Węgrzech masa uczestników była wyraźnie przeciwna wszelkim dążeniom do restauracji kapitalizmu. Hierarchia duchowna, pod wodzą kardynała Mindszenty’ego, miała stosunkowo niskie poparcie i, jak inne nader prawicowe siły, była traktowana z wrogością przez robotników i masę inteligencji.
O ile Nagy szedł w prawo wraz z powolną utratą kontroli pośród anarchii jaka nastąpiła po radzieckiej interwencji w październiku, rady robotnicze- zorganizowane zupełnie niezależnie od robotników- skonsolidowały się wokół perspektywy „niepodległych, socjalistycznych Węgier”. Radom tym przewodziły, zazwyczaj, byłe kadry partii komunistycznej które zbuntowały się przeciwko stalinizmowi.
Gdy armia radziecka najechała Węgry po raz drugi 4 listopada, reżim Nagy’ego natychmiast upadł i Nagy oraz jego bliscy zwolennicy uciekli do ambasady jugosłowiańskiej. Lecz rady robotnicze pozostały ważnym czynnikiem politycznym i Janos Kadar, który przewodził reżimowi narzuconemu przez Moskwę, był zmuszony spotkać się z ich kierownictwem by spróbować wynegocjować koniec trwającego miesiąc strajku generalnego jakim robotnicy węgierscy powitali radziecką inwazję.
W środku strajku generalnego miała miejsca próba połączenia rad robotniczych w jedno autorytatywne ciało centralne. Jakieś pięćdziesiąt delegatów, reprezentujących różne dzielnicy i większe fabryki w i wokół Budapesztu, jak i paru delegatów z prowincji, spotkało się by zainicjować Centralną Radę Robotniczą Wielkiego Budapesztu. Jego wstępna deklaracja zaczynała się od słów:
„Dziś, 14 listopada 1956, delegaci z dzielnicowych rad robotniczych uformowali Centralną Radę Robotniczą Wielkiego Budapesztu. Centralnej Radzie Robotniczej została udzielona władza negocjowania w imieniu robotników wszystkich fabryk w Budapeszcie, i decydowania o kontynuowaniu strajku lub powrocie do pracy. Deklarujemy niezachwianą lojalność zasadom socjalizmu. Uznajemy środki produkcji za własność zbiorową którą jesteśmy gotowi bronić w każdym razie.”
Deklaracja zawierała osiem żądań, w tym powrót Nagy’ego jako szefa rządu, usunięcie radzieckich wojsk, uwolnienie tych których uwięzionych za stawianie oporu radzieckiej inwazji, i „zniesienie systemu jednopartyjnego i uznanie tylko tych partii które opierają się na socjalizmie.” [71] Partia trockistowska mogłaby walczyć wewnątrz rad o rząd oparty na radach, w opozycji do Nagy’ego.
W żadnym momencie ewolucji „Solidarności”, od związku zawodowego do krajowego ruchu politycznego walczącego o „pluralizm”, nie jest możliwym wskazać jakiekolwiek znaczące siły zorganizowane wokół perspektywy obrony upaństwowionej własności. Na Węgrzech główny bohater- ruch rad robotniczych- otwarcie zadeklarował wierność „zasadom socjalizmu”. Wszelka próba utożsamienia prosocjalistycznych węgierskich rad robotniczych z 1956 z otwarcie restauracjonistycznym programem „Solidarności” w 1981 jest dogłębnie kłamliwa.
Program rewolucji politycznej
Trockiści odmawiają „prawa” robotników oddania z powrotem Polski kapitalizmowi. Podobnie demokratyczne prawo narodów do samookreślenia (np. Polski wobec ZSRR) jest podporządkowane obronie skolektywizowanych form własności. Nie pokładamy też wiary w działanie jakiegoś automatycznego „procesu rewolucyjnego” który zagwarantuje że ostatecznie wszystko będzie w porządku. Program partii robotniczej (lub wielu partii robotniczych) ma krytyczne znaczenie dla rezultatu. Aby być godnym poparcia, wszelkie alternatywne kierownictwo w państwie robotniczym musi być oddane zachowaniu gospodarki planowej, monopolu handlu zagranicznego, itp. W Polsce po prostu tak nie było.
Opozycja trockistowska wewnątrz „Solidarności” podniosłaby program który by zawierał:
- Natychmiastowe wydalenie KPN i stłumienie antysemickich, piłsudczykowskich i wszelkich innych prokapitalistycznych nurtów;
- Aktywne utożsamienie się z Różą Luksemburg i bohaterskimi tradycjami komunizmu polskiego;
- Obronę zasady centralnego planowania i scentralizowanej kontroli nad gospodarką pod demokracją robotniczą; obronę państwowego monopolu na handel zagraniczny- odrzucenie konkurencyjnych propozycji „samorządności” i „równowagi rynkowej” przyjęte przez zjazd „Solidarności”;
- Rozdział kościoła od państwa- żadnego uprzywilejowanego dostępu hierarchii katolickiej do szkół czy mediów; agresywna kampania na rzecz wyzwolenia kobiet- w tym prawa do rozwodu, darmowej aborcji na żądanie i darmowego dostępu do antykoncepcji; aktywne rekrutowanie kobiet do kierownictwa politycznego i przedsiębiorstw państwowych;
- Aktywna solidarność ze strajkującymi związkowcami PATCO represjonowanych przez Reagana podczas zjazdu „Solidarności”; poparcie militarne dla salwadorskich lewicowych powstańców i wszystkich innych w walce z imperializmem na świecie;
- Bezwarunkowa obrona Polski, ZSRR i innych niekapitalistycznych państw przeciwko imperializmowi i nurtami restauracjonistycznymi;
- Zerwanie koneksji z proimperialistycznymi biurokratami z AFL-CIO, i odrzucenie prowokacyjnego, antykomunistycznego zaproszenia dla powiązanych z CIA związkowców Irvinga Browna i Lane Kirklanda;
- Zerwanie wszelkich więzów z kułacką „Solidarnością” Rolników Indywidualnych; o organizację ubogich chłopów i robotników rolnych; wyraźne poparcie dla uspołecznionego rolnictwa; o natychmiastowy koniec z wszelkimi państwowymi dotacjami dla kapitalistów wiejskich; zniesienie „prawa” wynajmowania siły roboczej w rolnictwie i o masywny program ekonomicznych zachęt celem promowania dobrowolnej kolektywizacji pojedynczych gospodarstw; oraz
- O utworzenie ogólnokrajowej sieci rad robotniczych dla mobilizacji proletariatu dla obalenia stalinowskiej dyktatury przez polityczną rewolucję, aby ożywić gospodarkę centralnie planowaną administrowaną bezpośrednio przez rady robotnicze.
Tragicznym faktem jest to, że żadna frakcja wewnątrz „Solidarności” nie popierała ani jednego z tych punktów programowych. O ile było wiele gorących debat i mnóstwo dokumentów i rezolucji, jest prostym faktem że wszystkie znaczące nurty w „Solidarności” były oddane implementacji „reformy rynkowej”. Trockistowska organizacja w Polsce w 1981, z bazą w klasie robotniczej, stoczyłaby walkę o pozbycie się prokapitalistycznego przywództwa ze związku. Ale nie było takiego nurtu w „Solidarności”.
Do jesieni 1981 „Solidarność” stała się ruchem kapitalistyczno-restauracjonistycznym z zarówno mocą społeczną jak i kierownictwem subiektywnie oddanym obaleniu zdyskredytowanego i zdemoralizowanego reżimu stalinowskiego. Wzywać do obrony „Solidarności” było wzywaniem do obrony jej kontrrewolucyjnej kadry. Udzielamy militarnego poparcia dla prewencyjnego uderzenia stalinistów przeciwko kierownictwu „Solidarności”.
Nie dajemy stalinistom czeku in blanko do ograniczania demokratycznych praw robotników do organizowania się, spotykania się celem dyskutowania o polityce, i rekonstruowania się politycznie. Wiemy że nurty kapitalistyczno-restauracjonistyczne mogą zostać zdecydowanie pokonane tylko przez robotniczą rewolucję polityczną która zniszczy rządy stalinowskich pasożytów. Ale nie utożsamiamy obrony praw politycznych polskich robotników z obroną „Solidarności”.
Cenimy sobie i dążymy do zachowania i rozszerzenia politycznej przestrzeni wywalczonej przez ruch robotniczy poprzez strajk z sierpnia 1980 który zrodził „Solidarność”. Ogólnie rzecz biorąc sprzeciwiamy się stalinowskiemu tłumieniu dysydentów ideologicznych, nawet tych prokapitalistycznych. Rewolucjoniści bronią także istnienia związków niezależnych od państwa nawet w zdrowych państwach robotniczych.
Lecz tym co oddziela trockistów od shachtmanowców (tj. „demokratyczno-socjalistycznych” antykomunistów) jest to, że w ostatecznym rachunku nie stawiamy „praw demokratycznych” ponad obroną proletariackich form własności. W Polsce w grudniu 1981 należało wybrać jedno z dwóch, i powtarzamy za Trockim że:
„Nie możemy ani na chwilę stracić z oczu faktu, że kwestia obalenia biurokracji radzieckiej jest dla nas podporządkowana zachowaniu państwowej własności w środkach produkcji w ZSRR; że kwestia zachowania państwowej własności w środkach produkcji w ZSRR jest dla nas podporządkowana kwestii światowej rewolucji proletariackiej.” [72]
Rozprawa Jaruzelskiego z 13 grudnia 1981 nie zrobiła nic by rozwiązać sprzeczności które dały początek kryzysowi w polskim społeczeństwie, ale zatrzymała niebezpieczną mobilizację restauracjonistyczną. Nie mamy złudzeń w zdolność stalinistów do obrony, a tym bardziej rozwoju, znacjonalizowanej własności w Polsce czy gdziekolwiek indziej. W istocie, jedyną gwarancją przeciwko burżuazyjnej restauracji jest zwycięstwo robotniczej rewolucji politycznej która zniszczy rządy biurokratycznych pasożytów.
Jesteśmy za zdławieniem kontrrewolucji przez świadomy klasowo ruch robotniczy. Ale trockiści nie mogą przyjąć postawy neutralności w starciu między ruchem na rzecz restauracji kapitalistycznej a stalinowskim aparatem państwowym. W środku stalinowskich procesów pokazowych w 1937 Trocki przewidywał że:
„Jeśli proletariat przegoni radziecką biurokrację na czas, wtedy jeszcze zastanie upaństwowione środki produkcji i podstawowe elementy gospodarki planowej po swoim zwycięstwie. Oznacza to, że nie będzie musiał zaczynać od początku. To ogromna korzyść!” [73]
Przypisy
- Trotsky, Leon; “On the Conference of Left Socialist and Communist Organizations…”, Writings of Leon Trotsky (LTW) 1933-34, 1971, p. 62
- Trotsky; In Defense of Marxism, 1970, p. 119
- Ibid., p. 178
- Trotsky; “The Class Nature of the Soviet State,” LTW 1933-34, p. 116
- Trotsky; “Not a Workers’ and Not a Bourgeois State?”, LTW 1937-38, 1976, p. 63-4
- Trotsky; The Revolution Betrayed, 1972, p. 253
- Potel, Jean-Yves; The Summer Before the Frost, 1982, p. 180
- Potel, p. 186
- Singer, Daniel; The Road to Gdansk, 1981, pp. 189-90
- Fejto, Francois; A History of the People’s Democracies, 1974, pp. 438-9
- Potel, p.91
- Cviic, Christopher; in Poland: Genesis of a Revolution, A. Brumberg ed., 1983. p. 99
- MacDonald, Oliver; “The Polish Vortex” in New Left Review, No. 139, May-June 1983, p. 28
- Singer, pp. 190-1
- Ascherson, Neil; The Polish August, 1981, p. 95
- “Open Letter to Members of…the United Polish Workers Party…” in Revolutionary Marxist Students In Poland Speak Out, 1968, pp. 86-7
- zacytowane w Workers Vanguard, No. 263, 5 September 1980
- Touraine, p. 113
- Touraine, Alain; Solidarity: The Analysis of a Social Movement, 1984, p.159
- Garton Ash, Timothy; The Polish Revolution. 1983. p. 19
- Michnik, Adam; Letters From Prison, 1985, p. 124
- The Book of Lech Walesa, 1982, pp. 192-3, cited in MacDonald
- MacDonald, p. 36
- Uncensored Poland News Bulletin, 14 November 1985
- Weschler, Lawrence; The Passion of Poland, 1984, p.60
- Garton Ash, p. 222
- Touraine, p. 142
- Potel, pp. 186-7
- Carton Ash, p. 227
- Weschler, p. 68
- Trotsky; Third International After Lenin, 1936, p. 300
- Workers Vanguard z 8 stycznia 1982 doniosła o artykule w La Canard Echaine, francuskim magazynie satyrycznym, w numerze z 16 grudnia 1981, który twierdził że w połowie października 1981 Lech Wałęsa spotkał się potajemnie w Paryżu z koterią wysoko postawionych kierowników korporacyjnych, którzy przylecieli dwie godziny wcześniej wyczarterowanym samolotem. Obecni byli:
„(…) Philip Caldwell, prezes Forda; Robert Tirby, prezes Westinghouse; Dawid Lewis, to samo dla General Dynamics; Henry Heinz, reprezentujący grupę żywnościową/rolniczą o tej samej nazwie, oraz Thomas Watson, gruba ryba z IBM. Oraz ważna osobistość z T.W.A. i kilku potentatów o tylko nieco mniejszej wadze, prezesi bankowości i ubezpieczeń(…)Cały ten tłum dla Lecha Wałęsy, uważanego za istną głowę gabinetu cieni. Zapoznania są szybkie i zaczyna się dyskusja. Działa system jednoczesnego tłumaczenia, dowód że po amerykańskiej stronie, w każdym razie, wywiad nie był całkowicie improwizowany.” Według tego doniesienia, wśród pytań zadanych Wałęsie przez tych kapitanów przemysłu i finansów były: „Czy jesteście gotowi oddać swoje wolne soboty?”, „Czy polscy robotnicy wiedzą jak pracować i są gotowi do tego?”, „Czy to koniec ideologii marksistowsko-leninowskiej w Polsce?”, „Czy chce pan by partia komunistyczna pozostała u władzy?”
- Garton Ash, p. 225
- Touraine, p. 144
- Trotsky; The Challenge of the Left Opposition 1926-27, 1980, p. 492
- Trotsky; The Transitional Program for Socialist Revolution, 1973, p. 105
- MacDonald, pp. 28-9
- Garton Ash, p. 216
- Touraine, p. 140
- New Left Review, No. 125, January-February 1981, p. 65
- Workers Power; “Revolution and Counter-revolution in Poland,” July 1982, pp. 10-11
- Ibid., pp. 11-12
- Trotsky; “The Moralists and Sycophants Against Marxism,” Their Morals and Ours, 1969, pp. 44-5
- Potel, pp. 82-3
- Workers Power to Bolshevik Tendency, 2 April 1987
- Raina, Peter, Poland 1981, 1985, pp. 423, 430-1
- Garton Ash, p. 249
- Raina, p. 431
- Ibid., pp. 432-3
- Garton Ash, p. 250
- Raina, p. 435
- Ibid., p. 446
- Ibid., pp. 448, 450, 452
- Ibid., p. 453
- Touraine, p. 88
- Poglądy polityczne Kowalewskiego są otwarcie „trzecioobozowe”- termin ukuty przez Maxa Shachtmana (który przewodził rozłamowi z ruchem trockistowskim w 1940) by opisać swoje stanowisko neutralności w konfliktach między imperializmem a ZSRR. W numerze z września-października 1986 Against the Current, amerykańskiej publikacji shachtmanowskiej, Kowalewski z aprobatą cytuje Hala Drapera (wiodącego członka Niezależnej Ligi Socjalistycznej Shachtmana) wzywającego w 1951 do „demokratycznej rewolucji w systemie skolektywizowanym.” W tym artykule Kowalewski ruga tych, którzy „nadal wierzą w nawet rzekomą wyższość „realnego socjalizmu” i „zdobyczy proletariackiej” jakie są rzekomo w nim zawarte.” Jest pewna wewnętrzna spójność w stanowiskach Kowalewskiego- co jest więcej niż można powiedzieć o większości „trockistowskich” zwolenników „Solidarności”. Jego zaprzeczenie tego że jest cokolwiek do obrony w skolektywizowanych gospodarka jest w zgodzie z jego dalszym głoszeniem zorientowanego na rynek schematu samorządności przedstawionemu na zjeździe „Solidarności”.
- Kowalewski, Zbigniew; “Solidarity on the Eve,” in The Solidarity Sourcebook, 1982, Persky and Flam eds., p. 237
- Ibid., pp. 230, 232
- Washington Post, 20 December 1981
- New York Times, 13 December 1981
- Washington Post, 20 December 1981
- Washington Post, 20 December 1981
- Kowalewski, p. 238
- Ibid., pp. 238-9
- Ibid., p. 240
- Workers Power, p. 6
- Kowalewski, p. 239
- Garton Ash, p. 237
- Garton Ash, p. 237
- LTW 1939-40, 1973, p. 50
- Nagy, Balazs; “Budapest 1956: The Central Workers Council,” Eyewitness in Hungary, 1981, Bill Lomax ed., pp. 177-8
- Trotsky, In Defense of Marxism, 1970, p. 21
- LTW 1937-38, 1976, p. 69