Początek lat 30. w Stanach Zjednoczonych to ciężki okres dla amerykańskiego proletariatu. Wraz z Wielkim Kryzysem pogarszały się warunki życia, bezrobocie rosło, malała liczba członków związków cechowych Amerykańskiej Federacji Pracy (AFL). Ale wbrew brutalnym rządowym represjom i sabotażowi przywódców AFL robotnicy walczyli, i to zwłaszcza w zakładach nieuzwiązkowionych. W 1934 miały miejsce trzy zwycięskie strajki generalne- w Toledo, San Francisco i Minneapolis. Łączyło je to, że przewodzili im „czerwoni”, zadeklarowani socjaliści i rewolucjoniści. W Minneapolis była to niewielka grupka trockistów z Komunistycznej Ligi Ameryki, którzy po poprowadzili robotników transportu do uzyskania reprezentacji związkowej tam gdzie większość jej nie miała, utworzenia związku przemysłowego (takiego który obejmuje wszystkich pracowników danej branży, niezależnie od zawodu, w przeciwieństwie do związków „cechowych”). Ludzie ci, oprócz wykazania się zmysłem taktycznym i innowacyjnością, rozumieli i cały czas wychodzili z założenia że interesy kapitału i pracy są nie do pogodzenia i byli zdecydowani walczyć oraz przygotowali robotników do nieuchronnej konfrontacji. Przykład Minneapolis pokazuje, jak wiele może osiągnąć mała formacja kadrowa w niesprzyjających warunkach, jeśli trzyma się marksistowskich pryncypiów i wykazuje się dalekowzrocznością, a także jak wielkie znaczenie ma kierownictwo dla walki klasy robotniczej na każdym szczeblu.
Niniejsze artykuły omawiające pokrótce lekcję tych wydarzeń pochodzą z The Militant, organu prasowego Komunistycznej Ligi Ameryki, i zostały napisane przez Jamesa Patricka Cannona, założyciela i wieloletniego przywódcy amerykańskiego ruchu trockistowskiego, który podczas ostatniego strajku osobiście przybył do Minneapolis by wesprzeć swoich towarzyszy ze związku i został razem z innymi aresztowany przez gubernatora stanu Minnesota Floyda B. Olsona po ogłoszeniu przezeń stanu wojennego.
— M. Krakowski
„Uczcie się od Minneapolis!” („The Militant”, 26 maja 1934)
Dziś cały kraj patrzy zwraca się ku Minneapolis. Dzieją się tam wielkie rzeczy, które odzwierciedlają wpływ dziwnej nowej siły w ruchu robotniczym, wpływ poszerzający i rozszerzający się jak fala spiralna. Ze strajku pracowników transportu Minneapolis przemawia nowy głos i nowa metoda rzuca swoje wzywanie.
Po raz pierwszy widoczna była w strajku dostawców węgla, który zelektryfikował ruch robotniczy miasta kilka miesięcy temu i zdecydowanie ustanowił związek po krótkiej, burzliwej bitwie o bezprecedensowej waleczności i wydajności. Teraz jesteśmy świadkiem jak ten sam związek wychodzi ze swojej wąskiej rutyny i obejmuje kierowców ciężarówek w innych kwestiach.
Stoi za tym, tak jak było w przypadku dostawców węgla, są miesiące trudnej, cierpliwej i systematycznej rutynowej roboty organizacyjnej. Wszystko jest przygotowywane. Potem ultimatum wobec szefów. Szybki, nagły cios. Masowa linia pikiet która zmiata wszystko przed sobą. Zawody budowlane występują ze wsparciem. Połączone siły, jadąc z potężną falą moralnego wsparcia ze strony całej pracującej ludności miasta, podejmują ofensywą i przepędzają wszystkich bandytów i najemników szefów w pamiętnej bitwie na rynku miejskim.
Cały kraj wsłuchuje się w echa walki. Wyzyskiwacze słyszą je ze strachem i drżeniem. Splatając sieć wokół robotników fabryk samochodów, z pomocą zdradzieckich przywódców robotniczych, pytają siebie w trwodze: „Jeśli ten duch się rozprzestrzeni, co nam wtedy po naszych planach?”
A robotnicy w podstawowym przemyśle, niejasno wyczuwając siłę swojej liczby i strategicznego położenia, nie mogą się powstrzymać od zapytania samych siebie: „Jeśli pójdziemy drogą Minneapolis, czy mogłoby cokolwiek lub ktokolwiek nas zatrzymać?” Strajkujący pracownicy transportu są dziś w Minneapolis wielką potęgą. Ale jest to tylko niewielka część siły ich przykładu na oszukanych i zdradzonych robotników w wielkim przemyśle kraju.
Przesłanie Minneapolis
Przesłanie Minneapolis ma pierwszorzędną wagę dla amerykańskiej klasy robotniczej. Ostrożne przestudiowanie metody ze wszystkich stron powinno być przedstawione jako punkt pierwszy w programie ruchu robotniczego, zwłaszcza jego najbardziej zaawansowanej sekcji. Studium tej epickiej walki, w jej różnych aspektach, może być pomocą w ich zastosowaniu na innych polach, i, poprzez to, gwałtownej zmianie położenia amerykańskich robotników.
Nie ma nic nowego, oczywiście, w walce między strajkującymi i policją i bandytami. Każdy strajk o jakimkolwiek znaczeniu opowiada starą, znajomą historię szczucia,C bicia i zabijania strajkujących przez płatnych zbirów wyzyskiwaczy, w i bez munduru. Co jest niezwykłego w Minneapolis, co jest ważniejsze pod tym względem, jest to że o ile strajk w Minneapolis zaczął się z brutalnymi atakami na strajkujących, nie skończył się on na tym.
W zażartych walkach ostatniej niedzieli i raz jeszcze w poniedziałek, strajkujący stawili opór i utrzymali swoje pozycje. A we wtorek przeszli do ofensywy, z niszczycielskim skutkiem. Biznesmeni, którzy zgłosili się na ochotnika by postawić robotników do pionu, i chłopcy z koledżu który poszli dla hecy na specjalnych zastępców- nie mówiąc nic o umundurowanych glinach- oddali swoje odznaki i uciekli z przerażeniem przed masowym gniewem poruszonych robotników. I wielu z nich zaniosło niechciane pamiątki ze spotkania. Oto była demonstracja tego, że amerykańscy robotnicy są chętni i zdolni do walki swoje interesy. Nic nie jest ważniejsze niż to gdyż, w ostatecznym rozrachunku, wszystko od tego zależy.
Oto było srogie ostrzeżenie dla szefów i ich najemników, i nie tylko tych z Minneapolis. Przenieście przykład i ducha strajkujących z Minneapolis na przykład na robotników stalowych i samochodowych; z ich masowymi liczbami i potęgą. Niech rządzący Ameryki zadrżą na myśl o tej perspektywie. Zobaczą to! Oto co przede wszystkim znaczy przesłanie Minneapolis.
Masowa akcja
Drugą cechą charakterystyczną walki na rynku miejskim która zasługuje na szczególną uwagę jest, że nie było to typowe spotkanie między pojedynczymi strajkującymi a pojedynczymi łamistrajkami i zbirami. Przeciwnie- zwróćcie uwagę- cały związek przeszedł do czynu na linii pikiet w masowym szyku; tysiące innych związkowców poszło razem z nimi; wzięli ze sobą konieczne środki dla ochrony przed morderczymi zbirami, do czego mieli wszelkie prawo. Oto był przykład masowej akcji, która pokazuje drogę przyszłym zwycięskim walkom amerykańskich robotników.
Nie był to strajk samych mężczyzn, lecz także kobiet. Związek kierowców Minneapolis postępuje zgodnie z teorią, że kobiety mają istotny interes w walce, nie mniej niż mężczyźni, i wciąga je do działania przez specjalną organizację. Polityka ta, tak skutecznie stosowana przez Postępowych Górników, jest bogata w skutki także w Minneapolis. Zaangażować kobiety w walkę robotniczą to podwoić siłę robotników i napełnić ją duchem i solidarnością jakiej inaczej by nie mogła mieć. Ma to zastosowanie nie tylko do pojedynczego związku i pojedynczego strajku; tyczy się każdej fazy walki aż po jej rewolucyjne zakończenie. Wielki spektakl solidarności pracy w Minneapolis jest tym, czym jest ponieważ obejmuje także solidarność kobiet z klasy robotniczej.
Strajk sympatyzujący
Strajk pracowników transportu poczynił ogromny skok naprzód i przeszedł przemianę gdy związki zawodowe budowlańców ogłosiły strajk solidarnościowy w ostatni poniedziałek. W tym czynie można dostrzec jeden z najbardziej postępowych i znaczących cech charakterystycznych całego ruchu. Gdy związki zaczynają ogłaszać strajki nie dla natychmiastowych korzyści dla siebie samych, lecz ze względu na solidarność ze swoimi walczącymi braćmi w innych zawodach, i gdy ów duch i postawa staną się powszechnymi i branymi za pewnik jako właściwa rzecz, wtedy paraliżujące podziały w ruchu związkowym będą bliskie kresu i trade-unionizm zacznie oznaczać jedność.
Unia kierowców ciężarówek i robotników zawodów budowlanych jest inspirującym widokiem. Reprezentuje dynamiczną ideę o nieobliczalnej sile. Niech przykład się niesie, niech idea się zakorzeni w innych miastach i w innych zawodach, niech idea solidarnościowej akcji strajkowej zostanie połączona z bojowością i masową metodą bojowników z Minneapolis- i amerykański świat pracy będzie o głowę wyższy i niezmiernie silniejszy.
Ci, który charakteryzują związki AFL [Amerykańskiej Federacji Pracy- przyp. tłum.] jako „żółte związki” i chcą budować nowe związki za wszelką cenę niewiele pociechy wyciągną ze strajku w Minneapolis. Zawsze utrzymywaliśmy że forma organizacji robotniczej, choć ważna, nie jest decydująca. Minneapolis dostarcza kolejnego potwierdzenia, i to najbardziej przekonującego, tej koncepcji. Oto najbardziej bojowa i, pod wieloma względami, najbardziej postępowo kierowana walka robotnicza jaką widziano od dłuższego czasu. Niemniej jednak wszystko to jest przeprowadzone w ramach AFL.
Związek kierowców jest komórką jedną z najbardziej konserwatywnych Międzynarodówek AFL, Kierowców Ciężarówek; zawody budowlane które wyszły z poparciem dla kierowców, są wszystkie zrzeszone w związkach AFL; a Centralny Związek Robotniczy, wspierający strajk kierowców i możliwy środek organizacyjny dla strajku generalnego, jest jednostką podporządkowaną AFL. Miejscowe związki AFL dostarczają szerokiego pola dla pracy rewolucyjnych bojowników jeśli wiedzą jak pracować inteligentnie. Jest to zwłaszcza prawdziwe gdy, tak jak w przykładzie Minneapolis, bojownicy faktycznie inicjują organizację i odgrywają przewodnią rolę w rozwijaniu jej w każdym stadium.
Bolszewiccy bojownicy
Dalszy rozwój związku, i być może nawet obecnego strajku, na ścieżce bojowości może wprowadzić miejscowe kierownictwo w konflikt z reakcyjną biurokracją Międzynarodówki a także konserwatywnymi siłami w Centralnym Związku Robotniczym. Będzie o wiele trudniej wziąć miejscowych przywódców bojowego związku z zaskoczenia, ponieważ większość z nich przeszła już szkołę tego doświadczenia. Wbrew temu nie odwrócili się tyłem do związków zawodowych i nie dążą do sztucznego tworzenia nowych.
Nawet gdy chodziło o organizowanie dużej grupy robotników do tej pory poza ruchem robotniczym, wybrali związek AFL jako medium. Rezultaty doświadczenia Minneapolis dostarczają pewnych wysoce ważnych lekcji w tej kwestii taktycznej. Żałosna rola stalinowców w obecnej sytuacji, i ich zupełne odizolowanie od wielkich walk masowych, jest logicznym skutkiem ich polityki w ogólności i w szczególności ich polityki związkowej.
Powszechny Związek Kierowców, jak to musi być w przypadku każdej prawdziwej organizacji masowe, ma szerokie i reprezentatywne kierownictwo, swobodnie wybierane demokratycznymi metodami. Wśród przywódców związku jest pewna liczba bolszewickich bojowników, którzy nigdy nie ukrywali ani nie zaprzeczali swoim opiniom i nigdy nie zmienili ich na czyjkolwiek rozkaz, czy to rozkaz przyszedł od Greena [Williama, przywódcy AFL- przyp. tłum.] czy od Stalina.
Obecność tego jądra w ruchu masowym jest cechą charakterystyczną sytuacji w Minneapolis która, w pewnym sensie, wpływa i ubarwia wszystkie inne jej aspekty. Najważniejszym ze wszystkich warunków wstępnych dla rozwoju bojowego ruchu robotniczego jest zaczyn pryncypialnych komunistów. Gdy wchodzą w ruch robotniczy i inteligentnie stosują swoje idee, są niepokonani. Ruch robotniczy wzrasta wskutek tej fuzji i ich wpływ rośnie razem z nim. W tej kwestii również Minneapolis pokazuje drogę.
„Strajk zwycięski” („Militant”, 25 sierpnia 1934)
Poruszające wieści o zwycięstwie strajku w Minneapolis dadzą serca i ducha każdemu świadomemu klasowo i świadomemu związkowo robotnikowi w Stanach Zjednoczonych. Są jak światło latarni na ciemnym morzu porażek, jakie pochłaniały związki w drugim ruchu strajkowym za NRA [National Industrial Recovery Act z 1933]. Porywający wynik bitwy doda pewności wątpiącemu robotnikowi, że świat pracy nie musi przegrywać a kapitalizm można pokonać. Wzmocni on w umysłach każdego rewolucjonisty przekonanie, że polityka konsekwentnej walki klas jest jedyną metodą ukoronowania walki klasy robotniczej sukcesem.
Ale klasa robotnicza ma niewiele czasu się radować. Większe i zacieklejsze bitwy są przed nią. Musi ona wykuć swoją broń i przygotowywać się. Niech robotnicy uczą się i przyswajają sobie lekcje z Minneapolis, a otrzymają bezcenny dodatek do arsenału oręża klasowego przeciw kapitałowi. A Minneapolis bogate jest w lekcje, tak lekcje że nawet gdy tylko część z nich zostanie przetrawiona, proletariat wykona wielki krok naprzód.
Niemal bez wyjątku praktycznie wszystkie główne problemy strategii strajkowej zawarły się w bitwie o sekcję nr 574. Brak miejsca nie pozwala nam zająć się ze wszystkimi, lecz by wspomnieć o nich po części: utrzymywanie linii pikiet by poradzić sobie z łamistrajkami, żywienie pięciu tysięcy strajkujących i ich rodzin, dostarczanie pomocy bardziej wynędzniałych z robotników, utrzymywanie morale strajkujących poprzez długie tygodnie walki, odpowiadanie na kłamstwa, kalumnie i oszczerstwa prasy szefów i radia, prowadzenie negocjacji z pracodawcami i federalnymi arbitrami, zyskanie poparcia robotników w innych związkach, walka z policją i oficjelami miejskimi.
To są zwyczajowe problemy, jakim stawiają czoła robotnicy gdy buntują się o lepsze warunki. Ale strajk Minneapolis był skomplikowany przez inne i dalece bardziej zdumiewające kwestie. Od samego początku strajk stał w obliczu porywistej „czerwonej” paniki szefów, utrzymywanej przy życiu przez całe jego trwanie. Przyłączył się do tego międzynarodowy przewodniczący Bractwa Kierowców Ciężarówek, Tobin, który ogłosił strajk nielegalnym na samym początku. Potem, by jeszcze bardziej pogmatwać dezorientację, gubernator z Partii Farmersko-Robotniczej, mając zaufanie przytłaczającej większości robotników, zadał kilka śmiercionośnych ciosów strajkowi udając jednocześnie przyjaźń. Zacofane szeregi, walczące jak szalone, lecz przesiąknięte wszystkimi uprzedzeniami jakie wpajali im szefowie od lat, dopełniają obraz.
Wszelkie inne kierownictwo niż to z Minneapolis zatonęło by na skałach tego zdumiewającego problemu. Nie z powodu osobistych właściwości czy uczciwości ludzi, choć to wiele wniosło, lecz raczej dlatego że taktyka jaką stosowali była marksowska od początku do końca. Byli dogłębnie złączeni z robotnikami w szeregach. Kontynuowali swoją robotę w związku zawodowym nie celem jakiegoś sensacyjnego wyczynu. Zbudowanie organizacji, poprowadzenie i pomoc robotnikom w nauczeniu się z własnych doświadczeń w walce klasowej- to był ich cel.
Poprzednie numery „Militanta” omówiły militarnie wydajną organizację aparatu strajkowego. Ale nic się nie stanie jak się przypomni niektóre z nich, ponieważ na tej właśnie rzeczy zasadzał się ten sukces. Wyliczając; linia pikiet na kółkach gotowa by ruszyć w każdej chwili, na każdym kroku w kontakcie z kwaterą główną strajku- intendentura dostarczająca codziennie jedzenie pięciu tysiącom strajkujących opierając się na solidnym założeniu że armia maszeruje na brzuchu- organizacja pomocnicza pań, dająca kobietom bezpośredni interes w walce, czyniąc je zachętą i pomocą niż balastem dla strajkujących- mobilizacja bezrobotnych dla wsparcia- i wreszcie biuletyn strajkowy, który śmiało możemy powiedzieć jest jednym z najwspanialszych wkładów w strategię strajkową w ostatnich czasach. Oto była gazeta która inspirowała strajkujących, odpowiadała na kłamstwa prasy szefów dzień po dniu, podsycała ich słabnący entuzjazm, ostrzegała ich przed pułapkami stawianymi przez szefów i arbitrów, pokazywała linie klasowe walki i zrobiła tysiąc i jedną inną przysługę. Był to niewzruszony fundament strajku.
Lecz wszystko mogło rozbić się o „czerwoną” panikę gdyby przywódcy związkowi nie byli na nią przygotowani. We Frisco [San Francisco- przyp. tłum.] wyrwała głęboki otwór we froncie strajkowym. W Minneapolis był to zupełny niewypał. Przywódcy spojrzeli problemowi prosto w oczy. Nie pognali do prasy zaprzeczając oskarżeniom. Ani też nie wykrzykiwali swoich opinii całemu światu. Wytłumaczyli ludziom, że była to część planu szefów by uchylić się od problemów, siać zamęt i podziały w szeregach i tym samym zmiażdżyć strajk. Skutki są znane. Czerwona panika trafiła w próżnię.
Niemal tak samo ważna, jeśli nie bardziej, była rola gubernatora Olsona. Przebiegłą grą demagogii i niegroźnych ataków na pracodawców ustanowił się jako „przyjaciel” strajkujących. Tak bardzo, że gdy wezwał wojsko na ulicę i ogłosił stan wojenny, powszechną opinią między kierowcami było że robiono to w ich interesie. Pikiety zaczęły polegać na żołnierzach Olsona. Znając naturę klasową państwa, przywódcy widzieli jak fatalna byłaby dla strajku taka postawa. Zadziałali szybko. „Organizer”, ryzykując narażenie się na niezadowolenie związkowców, wykazał jaki był prawdziwy cel oddziałów- złamać strajk. Ale nie ograniczyli się do potępienia. Tylko doświadczenie nauczyłoby strajkujących. Zdecydowano się na próbę prawa do pikietowania. I wtedy… robiąc nalot na centralę strajku, więżąc przywódców i najlepszych uczestników pikiet, Olson nauczył robotników więcej o Olsonie niż wszelkie artykuły wstępne na świecie mogłyby. Inna opinia na temat gubernatora Minnesota i celu państwa przenika teraz niejednego członka komórki nr 574.
Związki zadbały o to, by walka z Olsonem została posunięta dalej poprzez wywarcie jak najsilniejszego nacisku na ludzi Olsona, konserwatywnych przywódców Centralnego Związku Robotniczego. Największą przeszkodą dla gry Olsona było poparcie dla kierowców ze strony całego ruchu robotniczego Minneapolis. Poprzez zręczną i umiejętną taktykę przywódcy sekcji nr 574 zmusili głowy CLU do udzielenia pomocy kierowcom a nie potępienia ich. Gdy związek wezwał oficjeli do ogłoszenia strajku generalnego w odpowiedzi na nalot na dowództwo, stawili oni temu opór lecz trafili na dywanik. Wywarli nacisk na Olsona i uwolnił on przywódców strajku i oddał halę. O ile urzędnikom CLU i Federacji Pracy Stanu Minnesota udało się zapobiec strajkowi generalnemu, ich odpowiedź była żywą demonstracją dla robotników z Minneapolis z czego zrobieni są ci „przywódcy”. Strajk generalny nie jest celem samym w sobie. Jest środkiem do celu. A konserwatyści na czele ruchu robotniczego Minneapolis pozbawili komórkę nr 574 tego potężnego środka. Szeregowi członkowie wyciągną odpowiednie wnioski!
W zadowalającym zakończeniu bitwy tkwią cechy charakterystyczne, które odróżniają strajk w Minneapolis od wszystkich innych w ostatnich czasach. Po raz pierwszy od lat bojownicy, rodzimi dla branży, wstąpili do związku AFL; przemienili go ze związku cechowego w przemysłowy; budowali go spokojnie i po cichu; przygotowywali ostrożnie i uderzyli we właściwym momencie; połączyli organizację z bojowością i mądrością polityczną, i wyszli z trwającego pięć tygodni strajku wbrew niepokonanym przeciwnościom ze zwycięstwem na kolanach. I na domiar tego wszystkiego, co jest niemal bezprecedensowe w takich strajkach- nie tylko związek jest cały ale i przywództwo jest nadal w rękach prawdziwych bojowników.
Przykład kierownictwa z Minneapolis będzie inspiracją wszędzie!
Może być i będzie powtórzony!